Ogromny zawód spotkał w ubiegły weekend kibiców Ferrari na włoskiej Monzy. Mieli oni nadzieję, że Sebastian Vettel wykorzysta moc swojego samochodu i sięgnie po kolejną wygraną w tym sezonie, dzięki czemu zmniejszy dystans do prowadzącego w mistrzostwach Lewisa Hamiltona. Jednak już na pierwszym okrążeniu Niemiec zderzył się z Brytyjczykiem, co przekreśliło jego marzenia o triumfie.
Zwycięstwo Hamiltona sprawiło, że obu kierowców dzieli teraz aż 30 punktów. Lawina krytyki spadła za to na Vettela, bo Niemiec popełnił już w tym sezonie kilka kosztownych błędów. Suchej nitki na 31-latku nie zostawiła też włoska prasa, która jest zdania, że Niemiec sprezentował swojemu głównemu rywalowi tytuł mistrzowski na tacy.
- Nie jestem do końca neutralny, ale dla mnie Lewis jest najlepszym kierowcą ostatnich lat. Dlatego uważam, że krytyka jaka spadła na Sebastiana jest niesprawiedliwa - ocenia Toto Wolff, szef Mercedesa.
Zdaniem Austriaka, kolejne błędy Vettela biorą się z tego, że jest on niezwykle zdeterminowany, by sięgnąć w tym roku po tytuł mistrzowski i jedzie na limicie. - Ma spore ambicje. Jeśli wie, że wygrana jest możliwa, to naciska maksymalnie i jedzie agresywnie. To wymaga ogromnej odwagi. Sposób jego jazdy czasem doprowadza do kolizji. Nie możemy jednak zapominać, że już czterokrotnie był mistrzem świata. Podobnie jak Lewis - dodał Wolff.
Szef Mercedesa podkreślił, że czasem w F1 kluczowe jest szczęście, a te ostatnio sprzyjało Hamiltonowi. - Wystarczy, że na Monzy to Lewis zaliczyłby "bączka" i to on wylądowałby na końcu stawki. Wtedy cały wyścig byłby inny. F1 jest sportem niezwykle zaawansowanym i żadne rozstrzygnięcie nie jest takie proste, jakby się to mogło wydawać. Tu nie ma miejsca na racjonalność. Czasem to po prostu kwestia szczęścia lub jego braku i różnych zbiegów okoliczności - podsumował Austriak.
ZOBACZ WIDEO Rajd Elektreny: świetny początek Marczyka