Nagły wzrost wydajności samochodu Ferrari przykuł uwagę rywali. Już na początku sezonu szefowie Mercedesa i Renault zgłaszali swoje uwagi względem konkurenta z Maranello. Niemcy wystosowali nawet specjalne pismo do FIA, w którym prosili federację o zbadanie tematu baterii używanych w modelu SF71H. Zdaniem przedstawicieli ekipy z Brackley, w czerwonych maszynach miały być zamontowane dwa takie komponenty, co jest sprzeczne z regulaminem.
FIA kilkukrotnie sprawdzała samochód Ferrari, ale za każdym razem werdykt był korzystny dla Włochów - ich pojazd był zgodny z przepisami. System baterii w maszynie z Maranello jest kompletnie inny od tego, którym dysponują rywale. W modelu SF71H mamy bowiem do czynienia z jednym takim urządzeniem, ale system postrzega je jako dwa osobne elementy. Dlatego też konkurenci nadal zgłaszali swoje zastrzeżenia.
Według "Auto Motor und Sport", ostatnio FIA zamontowała dodatkowy czujnik w samochodzie Ferrari, aby sprawdzić czy zamontowana w nim bateria nie generuje nadmiernej mocy. Niemiecki serwis łączy ten fakt ze spadkiem formy włoskiego zespołu.
- Widzimy wyraźnie w naszych danych GPS, że mamy do czynienia ze spadkiem mocy u Ferrari - twierdzi Cyril Abiteboul, szef Renault.
Dzięki temu Mercedes ponownie wyszedł na czoło stawki, jeśli chodzi o osiągi swojego samochodu. Jak przyznawał Kimi Raikkonen po wyścigu w Soczi, Ferrari wyraźnie brakowało prędkości na długich prostych w Grand Prix Rosji.
Spokojnie do tych dywagacji podchodzi Nico Rosberg. Mistrz świata z sezonu 2016 uważa, iż należy poczekać ze skreśleniem szans Ferrari na tytuł mistrzowski. - Nie sądzę, abyśmy mogli oceniać ich spadek mocy już teraz. Poczekajmy na kolejne wyścigi. Jeśli trend się utrzyma, wtedy będziemy mogli powiedzieć "coś się stało". Teraz jest na to za wcześnie - ocenił Niemiec.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: gol nie z tej ziemi. "Strzelił" go… sędzia!