Gdy przed sezonem 2010 Robert Kubica wiązał się z Renault, sytuacja finansowa zespołu z Enstone nie należała do najłatwiejszych i Francuzi rozglądali się za pay-driverem. Kierowcą, który z jednej strony będzie w stanie zapewnić dobre wyniki, ale też podreperuje budżet ekipy. Wybór padł na Witalija Pietrowa.
Nie jest tajemnicą, że już wtedy w dopięciu formalności pomagał sam Władimir Putin, w głowie którego rysował się plan zorganizowania wyścigu Formuły 1 na terytorium Rosji. W zamian za wsparcie finansowe, na samochodach Renault pojawiło się logo Łady. Nie był to przypadek, bo Francuzi na rynku rosyjskim są mocno powiązani z tamtejszym producentem samochodów.
Pietrow przetarł szlaki
Pietrow kariery w F1 nie zrobił, bo spędził w niej ledwie trzy sezony. Przetarł za to szlaki innym. Tym bardziej, że sport motorowy nigdy nie należał do tanich. Rosyjscy oligarchowie zaczęli przelewać kolejne środki na rozwój młodych kierowców. Daniił Kwiat dostał szansę w Red Bull Racing, bo austriacki producent napojów energetycznych chciał poprawić swoją sytuację i sprzedaż produktów na tamtejszym rynku. Gdy zrobił swoje, został szybko zesłany do Toro Rosso, a w jego miejsce wzięto kierowcę z talentem, czyli Maxa Verstappena.
W przyszłym roku Kwiat dostanie jednak drugą szansę w F1 i ponownie zobaczymy go w Toro Rosso. Spokojny o przyszłość w królowej motorsportu wydaje się też być Siergiej Sirotkin. Rosjanin ma wsparcie firmy SMP Racing, którą finansują bracia Rotenbergowie, czyli bliscy znajomi Putina. Na początku roku wyłożyli oni 20 mln euro, aby 23-latek z Moskwy otrzymał szansę debiutu za kierownicą Williamsa. Jeśli będzie trzeba, to zimą ponowią przelew, aby tylko Sirotkin nie wypadł ze świata F1.
ZOBACZ WIDEO Szalony Rajd Polski. Losy tytułu rozstrzygnęły się na mecie ostatniego odcinka
Do tego dochodzi Artiom Markiełow. Starszy o rok od Sirotkina, ale ciągle czekający na debiut w F1. 24-latek w ostatnich sezonach startował w Formule 2 i doszedł do momentu, w którym spędzanie kolejnego roku w niższej kategorii wyścigowej nie ma sensu. Dlatego rozpoczął rozmowy z Williamsem, bo to zespół, do którego najłatwiej dostać się młodemu kierowcy bez doświadczenia w F1, ale za to z grubo wypchanym portfelem.
Rosjanie dominującą nacją w F1
Efekt jest taki, że niemal dekadę od debiutu Pietrowa w F1, Rosjanie mogą mieć w stawce aż trzech kierowców. Jeśli tak się stanie, będą najliczniej reprezentowaną nacją w królowej motorsportu w sezonie 2019. Po dwóch potwierdzonych zawodników mają w tej chwili Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi i Finowie.
Sytuacja może ulec zmianie, jeśli kontrakt dostanie Esteban Ocon (Francja) lub George Russell (Wielka Brytania). Tyle że Ocon i Russell są przymierzani do Williamsa, gdzie wyżej stoją akcje Markiełowa. Oczywiście ze względów finansowych, a nie czysto sportowych.
Markiełow podchodzi spokojnie do spekulacji. - Wszyscy ciągle powtarzają, że idę do Williamsa, że kontrakt już jest pewny. Nie, nie jest. Nie wiem jeszcze jak to się potoczy. Póki co, to są tylko plotki - mówił kierowca z Rosji w rozmowie z "Reutersem" po piątkowym treningu w Soczi.
Rosyjski kierowca, dzięki wsparciu finansowemu, pełni obecnie funkcję rezerwowego w Renault. Francuzi dali mu szansę wykazać się w jednej sesji treningowej przed własną publicznością. Ekipa z Enstone wyczuła pismo nosem i już zaproponowała Markiełowowi dalszą współpracę, jeśli ten nie dogada się z Williamsem.
- Nie jestem już zainteresowany dalszymi startami w F2. Jestem zadowolony z tego, co udało mi się osiągnąć w tej serii w ostatnich latach. Mocno się rozwinąłem. Pod względem mentalnym czy fizycznym jestem lepszym kierowcą i rozumiem jak należy prowadzić samochód. Teraz muszę zrobić krok naprzód i spróbować sił w F1. Jestem już za stary na dalsze starty w F2 - dodawał Markiełow.
Pecunia non olet
Plany Markiełowa mogą się jednak... wykoleić. W poniedziałek, zaraz po wyścigu w Soczi, aresztowano jego ojca Walerija. Jest on podejrzewany o korumpowanie urzędników w Rosji na szeroką skalę. Markiełow senior dorobił się majątku na prowadzeniu firmy Rosyjskie Koleje.
Doświadczenia związane z Williamsem przypominają jednak, że w Grove wyznają zasadę "pecunia non olet" (pieniądze nie śmierdzą). Tak się składa, że zimą ubiegłego roku Unia Europejska i Stany Zjednoczone przedłużyły sankcje względem rosyjskich oligarchów. Na czarnej liście znaleźli się m. in. bracia Rotenbergowie. Nie przeszkadzało to jednak Brytyjczykom, by dogadać się z SMP Racing. Gdy trzeba było, Paddy Lowe poleciał nawet do Moskwy, by na specjalnie zwołanej konferencji opowiadać o wieloletnim planie współpracy pomiędzy stronami.
Rosjanie mogą być też spokojni o przyszłość. Na Kwiacie, Sirotkinie i Markiełowie się nie skończy. Obecnie w F3 startuje 19-letni Robert Shwartzman. W GP3 rywalizuje za to 19-letni Nikita Mazepin, którego ojciec Dmitrij jest właścicielem firmy Uralkali. Rosyjski gigant produkuje i sprzedaje nawozy używane w rolnictwie, dzięki czemu Mazepin dorobił się fortuny liczonej w miliardach dolarów. Latem chciał nawet przejąć Force India, by docelowo umieścić w tym zespole swojego syna. Batalię o zespół przegrał z innym miliarderem, Lawrencem Strollem. Rosjanin się jednak nie poddaje. Właśnie skierował sprawę do sądu, bo twierdzi, że proces poszukiwania nowego inwestora dla ekipy z Silverstone był prowadzony w sposób niewłaściwy.
Temu wszystkiemu z uśmiechem na twarzy przygląda się Putin, który co roku pojawia się na wyścigu organizowanym w Soczi. Dla niego zmonopolizowanie świata F1 to dowód na to, że Rosja ponownie stała się mocarstwem. Dość powiedzieć, że w Moskwie nie zadowalają się już posiadaniem kierowców w królowej motorsportu. Najnowszy plan zakłada stworzenie własnego zespołu. Rosyjski rząd dał sobie na to dekadę.