Już na początku sezonu wielu ekspertów krytykowało Maxa Verstappena za zbyt gorącą głowę, bo Holender doprowadził do kilku kolizji i w głupi sposób stracił punkty, co kosztowało go utratę szans na walkę o tytuł mistrzowski. Podczas ostatniego Grand Prix Japonii kierowca Red Bull Racing znów dał o sobie znać.
Najpierw na pierwszym okrążeniu Holender wypchnął z toru Kimiego Raikkonena, za co nałożono na niego karę pięciu sekund. Później nie odpuścił podczas walki z Sebastianem Vettelem, co zakończyło się wykręceniem "bączków" przez obu kierowców.
O ile Vettel bardzo krytycznie ocenił postawę swojego rywala, o tyle Raikkonen jest bardziej wyrozumiały. - Moja sytuacja z nim jest trudna do oceny. Wypadliśmy z toru i sam wiem, że czasem powrót do akcji jest utrudniony, gdy przejeżdżasz przez krawężniki. Nie jesteś w stanie wtedy idealnie prowadzić samochodu, nie panujesz nad nim. Nie wiem jednak, czy w przypadku Verstappena tak było - stwierdził 38-latek.
Kierowca Ferrari wątpi w to, by jego młodszy rywal celowo doprowadził do kontaktu. - Myślę, że gdybyśmy obaj pozostali na torze, to wątpię, aby doprowadził do takiej sytuacji, bo wiedziałby z czym to się wiąże. Nie sądzę, aby próbował mnie celowo uderzyć. Jednak ostatecznie do tego doszło - dodał Raikkonen.
Fin ma świadomość, że sam mógł uniknąć kontaktu z Verstappenem. - Próbowałem wyjść na zewnętrzną stronę toru i zostawić mu tyle miejsca, ile mogłem. Jednak Max wypadł poza tor i może nie był w stanie skręcić. Pewnie, w idealnym świecie powinienem był zostawić mu większą przestrzeń, ale nie wiem czy to by pomogło - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Przepiękny gol Insigne przypieczętował zwycięstwo Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]