Po Grand Prix Stanów Zjednoczonych sędziowie mieli pełne ręce roboty. Nie tylko dlatego, że na pierwszym okrążeniu doszło do kilku kolizji, ale również ze względu na informacje zebrane przez telemetrię. W samochodzie Estebana Ocona doszło do przekroczenia limitu przepływu paliwa, zaś pojazd Kevina Magnussena zużył go zbyt wiele w trakcie wyścigu.
Obaj kierowcy zostali zdyskwalifikowani i stracili punkty wywalczone w Austin. Frustracji z tego powodu nie ukrywał Magnussen. Samochód Duńczyka spalił o 0,1 kg paliwa więcej niż zezwalają na to przepisy.
- To już nie jest Formuła 1, to jest Formuła Oszczędzania Paliwa. Szkoda, że musimy robić takie rzeczy, zamiast myśleć o ściganiu i atakowaniu. Czy właśnie to chcą oglądać kibice? - zastanawia się Magnussen.
Podobnie do zdarzenia podszedł szef Haasa. - Naszym obowiązkiem jest przestrzeganie przepisów, jakie funkcjonują w Formule 1. Co nie zmienia faktu, że takie zasady uważam za niewłaściwe w przypadku takiego sportu jak F1 - ocenia Gunther Steiner.
Wykluczenie Magnussena z wyścigu w Austin to spory cios dla amerykańskiej ekipy. Haas walczy bowiem o czwarte miejsce w klasyfikacji konstruktorów z Renault. Obecnie traci do Francuzów 22 punkty.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Napoli zbliżyło się do Juventusu. Pewne zwycięstwo drużyny Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]