Zdaniem wielu ekspertów, to właśnie Ferrari dysponowało w tym roku najszybszym samochodem w stawce Formuły 1. Włoski zespół nie ustrzegł się jednak błędów, a dużą presję na siebie narzucił również Sebastian Vettel. To przesądziło o tym, że 31-latek w ubiegły weekend musiał pogodzić się z tym, że kolejny tytuł mistrzowski powędrował na konto Lewisa Hamiltona.
- Ferrari miało samochód na poziomie Mercedesa pod każdym względem. I to po raz pierwszy w erze hybrydowej. Jednak błędy Vettela w połączeniu z tym, że Ferrari nie zapewniło mu wystarczającej ochrony, doprowadziły do przegranej walki o mistrzostwo - uważa Pedro de la Rosa, były kierowca McLarena i Saubera.
Hiszpan twierdzi, że w Maranello panuje ogromna presja na sukces, bo zespół swój ostatni tytuł mistrzowski świętował przed dekadą. - W życiu kierowcy, gdy przytrafi ci się jakaś pomyłka, a zwłaszcza kiedy jesteś w Ferrari, zespół musi zapewnić ci wsparcie. Bez tego trudno poradzić sobie z presją generowaną przez własne błędy. Pamiętam wyścig w Niemczech. Wypadek na prowadzeniu był ciosem dla Vettela. Nie widziałem jednak, by ktoś z Ferrari stanął w jego obronie. To samo miało miejsce na Monzy, gdzie Hamilton wygrał - dodaje de la Rosa.
47-latek nie ukrywa, że być może Vettel mógł liczyć na wsparcie kluczowych pracowników Ferrari, ale nie zostało to pokazane publicznie. - Może wewnątrz ekipy taka pomoc była, ale ona powinna mieć charakter publiczny. Po to, by zmniejszyć presję, zwłaszcza ze strony włoskiej prasy. W takich momentach trudniej o zwycięstwa z Ferrari, gdy jesteś atakowany. Kiedy zaczyna robić się źle, ciężko zachować koncentrację - podsumowuje Hiszpan.
ZOBACZ WIDEO Napoli cudem uratowało remis. Przeciętny mecz Polaków [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]