Nowy sezon Formuły 1 rozpocznie się w marcu, a potrwa aż do grudnia. To pierwsza tego typu sytuacja od roku 1963, kiedy rywalizacja w królowej motorsportu liczyła ledwie dziesięć Grand Prix. Plany Liberty Media względem F1 są jednak niezwykle ambitne. Już w roku 2020 do kalendarza dołączy Wietnam, a bardzo prawdopodobne są też wyścigi w Holandii i Miami.
Tym samym w niedalekiej przyszłości walka o tytuł w F1 może odbywać się na dystansie 23-24 wyścigów. Nie wszystkim ten pomysł się podoba. - Już teraz się czuję jakbym miał odjechanych 25 Grand Prix w tym roku. Nie sądzę, aby to była dobra sytuacja - przyznał wprost Lewis Hamilton.
Aktualny mistrz świata uważa, że F1 podąża złą drogą. - Nie mam idealnej liczby wyścigów. Nie wiem jaką podać, ale 18 byłoby najlepsze. Jestem kimś, kto naprawdę lubi się ścigać, ale sezon robi się długi. Za długi. Dla nas wszystkich to praca i spędzamy coraz więcej czasu z dala od rodziny. Ledwo kończysz zmagania w jednym sezonie, a już przygotowujesz się do kolejnego. To trudne - dodał 33-latek.
Brytyjczyk podkreślił, że w tej sytuacji trudno o zresetowanie umysłu po trudach sezonu. - Trzeba znaleźć jakiś sposób na wyłączenie się, zapomnienie o F1. Musisz też wrócić do pełni sił fizycznych. Jeśli tylko sezon składać się będzie z 25 Grand Prix, to mnie nie będzie w F1 - podsumował.
ZOBACZ WIDEO: Esport bije rekordy popularności. "Kiedy zobaczyliśmy te liczby, to nas zatkało"