W tym sezonie po raz pierwszy od lat w Formule 1 zabrakło kierowcy z Brazylii. Jednak nie był to jedyny powód do zmartwień dla tamtejszych działaczy i zarządców toru Interlagos. W ostatnich latach wyścig w Ameryce Południowej cieszył się złą sławą ze względu na ataki rabusiów, jakie miały miejsce w okolicach obiektu. Dość powiedzieć, że w minionym sezonie napadnięto na pracowników Mercedesa czy Williamsa.
Brazylijczycy robią jednak wszystko, aby umowa dotycząca organizacji wyścigu została przedłużona. - Jest on dla nas niezwykle ważny. W interesie wszystkich jest, aby osiągnięto nowe porozumienie ws. Grand Prix Brazylii - stwierdził Bruno Covas, burmistrz Sao Paulo.
Na korzyść strony brazylijskiej może działać fakt, że w tym roku na Interlagos obyło się bez ataków. Pomogła w tym większa kontrola policji. Ponadto zespoły, nauczone doświadczeniami z minionych sezonów, opuszczały obiekt w cywilnych strojach, a na samochodach brakowało emblematów sponsorów. Wszystko po to, aby złodzieje nie mogli zlokalizować osób związanych z F1.
- Jeśli chodzi o bezpieczeństwo, sytuacja znacznie się poprawiła. Ciężko pracowaliśmy z wszelkimi władzami i udało nam się sprawić, że każda osoba wybierająca się na wyścig mogła czuć się bezpiecznie. To tylko pokazuje, jak bardzo ważne dla nas jest Grand Prix Brazylii - dodał burmistrz Sao Paulo.
ZOBACZ WIDEO Artur Szpilka o wygranej z Wachem i zadymie pod ringiem