Chwile grozy przeżył Nico Hulkenberg na pierwszym okrążeniu wyścigu o Grand Prix Abu Zabi. Kierowca Renault walczył o pozycję z Romainem Grosjeanem i doszło pomiędzy nimi do kontaktu, wskutek którego 31-latek stracił panowanie nad maszyną i dachował. Jego pojazd trafił kokpitem o asfalt i Niemiec ma spore szczęście, że od tego roku w Formule 1 mamy system Halo.
Maszyna Hulkenberga kilkukrotnie przekoziołkowała w powietrzu i trafiła w bandy ochronne. Niemiec nie miał szans opuścić kokpitu, tymczasem w tylnej części karoserii pojawiły się płomienie ognia.
- Wiszę tu jak jakaś krowa. Jest ogień w moim samochodzie, zróbcie coś - przekazał bardzo szybko Hulkenberg przez radio.
Wypadek wyglądał na tyle fatalnie, że losami Niemca przejęli się inni kierowcy. - Czy wszystko z nim w porządku? - pytał Grosjean.
Na szczęście osoby funkcyjne szybko zareagowały i zdołały ugasić pożar, a następnie sprowadziły pojazd Hulkenberga na ziemię. Bardzo szybko decyzję w sprawie zderzenia podjęli też sędziowie. Uznali oni zajście Hulkenberga z Grosjeanem za incydent wyścigowy i nie ukarali żadnego z kierowców.
Poehhh #AbuDhabiGP pic.twitter.com/LhIUA7s6Hu
— It’s me (@tv_humor__) 25 listopada 2018
RADIO: "Nico, are you ok?"
— Formula 1 (@F1) 25 listopada 2018
HUL: "Yeah - but I'm hanging here like a cow... get me out of this car!"#AbuDhabiGP #F1 pic.twitter.com/tDNTvGFAJQ
ZOBACZ WIDEO: Gąsiorowski ostrzega: Myślenie, że Kubica wsiądzie do bolidu i wskoczy na podium to błąd
Gratuluję redaktorom...tzn łowcom cli Czytaj całość