Łukasz Kuczera: Robert Kubica i numer 88. Burza w szklance wody (komentarz)

Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Williams / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica wybrał "88" jako numer startowy w F1 i pojawiły się głosy oburzenia, że to symbol neonazistów. Jeśli ktoś chce tak to widzieć, jego sprawa. Zalecałbym jednak wypicie filiżanki melisy. Nie szukajmy problemu tam, gdzie go nie ma.

Zacznijmy od rzeczy podstawowych. Dlaczego Robert Kubica w ogóle musiał wybierać numer startowy? Bo takie są kryteria FIA. Federacja w roku 2014, a więc gdy Polaka nie było już (jeszcze?) w Formule 1, uwolniła rynek. Pozwoliła kierowcom swobodnie wybierać liczby z zakresu 2-99. Wcześniej numery startowe były przydzielane w oparciu o pozycje zajęte przez zespoły w poprzedzającym sezonie, przy czym do mistrza świata i jego zespołu należały "1" i "2".

Skąd zmiany w F1? Królowa motorsportu poszła drogą, którą już dawno wytoczyli zarządcy MotoGP czy motocrossu. Tam motocykliści od lat mogli dowolnie wybierać numery, a co za tym idzie promować swoją markę.

Wystarczy wybrać się na któryś z wyścigów motocyklowych mistrzostw świata, a zaleje nas morze żółtych flag i koszulek z numerem "46". Startuje z nim Valentino Rossi, który na początku XXI roku wykorzystał koniunkturę. Dziś można stawiać go za wzór, jeśli chodzi o wykorzystanie potencjału marketingowego swojego numeru. Jego śladem podąża Lewis Hamilton ze swoim "44".

ZOBACZ WIDEO Hołowczyc o Orlenie wspierającym Kubicę: To dobrze wydane pieniądze. Znak na bolidzie to coś dużego

Wróćmy jednak do Kubicy. Polak został kierowcą Williamsa na sezon 2019, więc musiał wybrać jakiś numer. Zgodnie z regulaminem FIA, zgłosił trzy propozycje. Jednak jego ulubiona "10" jest zajęta przez Pierre'a Gasly'ego, więc ta możliwość odpadła. Eksperci sugerowali, że w tej sytuacji Kubica może się zdecydować na "4". Z tym numerem rywalizował w kartingu, taki towarzyszył mu w zwycięskim Grand Prix Kanady w roku 2008. Tyle że podebrał mu go Lando Norris. To właśnie na samochodzie McLarena zobaczymy go w kolejnym sezonie.

W tej sytuacji należy sięgnąć po inne opcje. Co w takich sytuacjach robią sportowcy? Dodają jedną cyfrę albo mnożą swoją ulubioną. Gdy Patryk Dudek dołączał do żużlowego Grand Prix, jego ulubione "69" było zajęte przez Jasona Doyle'a. Zielonogórzanin postawił na "692". Przejdźmy do świata MotoGP. Do niedawna Miguel Oliveira startował w niższych seriach z "44" na motocyklu, ale w królewskiej klasie ten numer od kilku lat zarezerwowany jest dla Pola Espargaro. Co zrobił Portugalczyk? Pomnożył swoją ulubioną liczbę. Wyszło z tego "88".

Właśnie na "88" postawił też Kubica. Chociaż wiadomość o wyborze Polaka gruchnęła wieczorem, to i tak rozpętało się piekło. Bo przecież to symbol neonazistów. Niektórzy sugerowali, by Polak zmienił swoją decyzję. Myślę jednak, że każdy w danej cyfrze widzi to, co chce widzieć.

Kubica wybrał jeden z wolnych numerów. FIA nie zabrania korzystać kierowcom z "88". Czyżby w federacji nie wiedzieli, że wspomniana liczba nawiązuje do sloganu "Heil Hitler"? Może należałoby ich uświadomić? Może ktoś w FIA powinien zainterweniować i wykreślić ten numer ze spisu dostępnych?

Zadaję pytania, ale nie oczekuję odpowiedzi. Poprawność polityczna czasem zabiera nam umiejętność zdroworozsądkowego myślenia. Sądzę, że Robert wybierając "88" nawet nie zakładał, że ktoś nad Wisłą zacznie wiązać ten numer z neonazistami.

Być może przy najbliższej okazji krakowianin sam zabierze głos w tej sprawie i wyjaśni skąd taki numer, a nie inny. Zwróćmy jednak uwagę na pewne fakty. Kubica wraca do F1 po ośmiu latach, swój jedyny wyścig w tej kategorii wygrał 8 czerwca 2008 roku. Ósemka to też znak nieskończoności.

I co najważniejsze. Ci którzy grają w pokera, to wiedzą. Układ kart składający się z dwóch czarnych ósemek i dwóch czarnych asów. Nazywa się go "dead man's hand". Pasuje do kogoś, kto niemal zginął w wypadku rajdowym w 2011 roku. Do kogoś, kto był bliski utraty ręki.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: