Katarzyna Łapczyńska: Villeneuve w końcu ma rację. Formule 1 brakuje prawdziwego wyprzedzania (komentarz)

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: walka Lewisa Hamiltona z Kimim Raikkonenem (po prawej)
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: walka Lewisa Hamiltona z Kimim Raikkonenem (po prawej)

Jacques Villeneuve nie jest zbyt lubiany przez polskich kibiców z powodu notorycznego krytykowania Roberta Kubicy. Kanadyjczyk przemówił po raz kolejny. Tym razem ma jednak rację. W Formule 1 brakuje spektakularnych wyprzedzań i wielkich emocji.

Mistrz świata Formuły 1 z 1997 roku otwarcie skrytykował królową motorsportu za poziom emocji zbliżony do wyprzedzania się osobówek na autostradzie. Trudno nie przyznać mu racji. Wyścigi wyglądają obecnie jak karykatura prawdziwej męskiej rywalizacji.

- Kierowcy polegają na otwieraniu tylnego skrzydła. Zmiana pozycji wygląda jak jazda lewym pasem na autostradzie. Nie ma żadnej walki. Kibice nie mają szansy wrócić do domu podekscytowani, opowiadając co wspaniałego się wydarzyło. Nie ma w tym energii - powiedział Jacques Villeneuve.

Magiczny system DRS, czyli zwiększenie siły docisku, ma ułatwiać wyprzedzanie. Tak też się dzieje, chociaż nietrudno oprzeć się wrażeniu, że wszystko to idzie w kierunku niebywałej, technologicznej sztuczności. Bez wciśnięcia magicznego guzika ciężko jest osiągnąć cokolwiek, a na torze oglądamy strefy wyprzedzania.

W ostatnich latach wiele sportów motorowych postawiło na kwestie bezpieczeństwa. Słusznie. Wartość ludzkiego istnienia jest nieoceniona. Nikt z kibiców nie chciałby oglądać na torze śmierci zbierającej swoje żniwa. Wyścigi, czy to samochodowe, czy motocyklowe, nie są jednak grą w szachy i niebezpieczeństwo istnieje w nich zawsze. Ograniczanie kierowcom możliwości rywalizacji bark w bark zabiera całe piękno motorsportu. Brakuje tego, co najbardziej ekscytuje fanów i samych zawodników. Ostrej, męskiej jazdy na krawędzi.

ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 98. Włodzimierz Zientarski: Powrót Kubicy to w pewnym sensie medyczny cud

Formuła 1 w XX wieku była bardzo niebezpieczna. Samochody wręcz zrywały asfalt swoją agresywnością. Dźwięk silników wkręcających się na obroty zapierał dech. Walka koło w koło elektryzowała tłumy. Nawet oglądanie powtórek rywalizacji Alaina Prosta z Ayrtonem Senną potrafi wywołać gęsią skórkę. Nie inaczej rozpoczął się XXI wiek.

Jeszcze przed rozpoczęciem ery hybrydowej oglądaliśmy naprawdę ciekawe wyścigi. Od 2017 roku sytuacja stała się jednak krytyczna. Wskutek wprowadzonych zmian, kierowca z tyłu nie może jechać bezpośrednio przed samochodem z przodu. Trudniej o walkę w zakrętach. W związku z tym zdecydowano się wprowadzić dodatkowe strefy DRS. Statystyki się poprawiły, a ilość wyprzedzeń wzrosła. Jest to jednak bardzo sztuczny wzrost, który nijak ma się do rzeczywistej rywalizacji. Kibic dobrze wie, co wydarzy się za moment.

Obecnie sporty motorowe mordowane są przez ekologię i technologię. Świat wyścigów dąży nieuchronnie do popularyzowania serii elektrycznych, które nie przypadają do gustu fanom. Silniki spalinowe dopada downsizing. Nie oglądamy już wolnossących, ogromnych jednostek napędowych, które zapierają dech w piersiach. W zamian za to mamy w F1 mocno wysilone, uturbione 1,6 z dodatkowym napędem hybrydowym. Wciąż są jednak bardzo szybkie. Producenci zabijają się w wyścigu zbrojeń.

Robert Kubica, który nie startował w królowej motorsportu przez osiem lat, po powrocie do bolidu Formuły 1 był bardzo negatywnie zaskoczony. Polak otwarcie skrytykował nowe maszyny za większą masę i gorsze prowadzenie, nie wspominając o słabych wrażeniach z jazdy w porównaniu do aut jakie znał. Zespoły wciąż pracują jednak nad tym, żeby bolidy były coraz szybsze.

Prowadzi to do walki o najmniejsze tysięczne sekundy na okrążeniu. Szkoda tylko, że jest to walka o czasy, a nie walka kierowców między sobą. W tej chwili największa rywalizacja toczy się w garażu czy w fabrykach. Najważniejsze jest to, kto zaprojektuje i wyprodukuje lepsze części - lepiej dociąży bolid, przemyśli pakiet aerodynamiczny czy zaplanuje strategię zużycia paliwa.

Być może członkowie zespołów nadal przeżywają ogromne emocje, bo to głównie od nich zależy przebieg rywalizacji. Niestety, kibice nie mają szans na podobne skoki adrenaliny. Walka na technologię to nie to samo, co jazda koło w koło na torze. Za dużo w tym technologii, a za mało prawdziwej, męskiej jazdy na krawędzi.

Z wieloma wypowiedziami Jacquesa Villenueve'a ciężko się zgodzić, ale tym razem trudno nie przyznać mu racji. W Formule 1 jest za dużo kalkulacji i walki na osiągi, a za mało autentycznej rywalizacji kierowców między sobą. Tory F1 to nie autostrada publiczna. To powinno być prawdziwe show.

Zawsze warto być jednak optymistą. Władzę Liberty Media zapewniają, że nowe przepisy aerodynamiczne spowodują realne zmiany. Strefy DRS mają zniknąć z Formuły 1, a zapowiedzi mówią, że fani wreszcie zobaczą prawdziwą rywalizację. Trzymajmy więc mocno kciuki za sezon 2021.

Katarzyna Łapczyńska 

Źródło artykułu: