Dominacja Mercedesa, rosnąca dysproporcja między czołowymi a mniejszymi zespołami oraz przenoszenie transmisji z wyścigów do kodowanych kanałów. W ostatnich latach fanom Formuły 1 nie brakuje argumentów, by krytykować królową motorsportu. Szefowie Liberty Media widzą jednak pewne fakty inaczej.
W podsumowaniu 2018 roku Amerykanie chwalą się tym, że frekwencja na trybunach podczas niedzielnych wyścigów przewyższała chociażby mecze piłki nożnej w Lidze Mistrzów czy Bundeslidze.
- Średnio na niedzielnym Grand Prix było 81 093 fanów. To niemal dwa razy więcej niż na jednym spotkaniu Bundesligi, gdzie średnia frekwencja wynosi 44 657 osób. To też lepszy wynik niż w piłkarskiej Lidze Mistrzów, gdzie w sezonie 2017/2018 średnia frekwencja kształtowała się na poziomie 46 630 - czytamy w oświadczeniu Liberty Media.
Statystyki z minionego sezonu mają potwierdzać, że Formuła 1 pod rządami Liberty Media zmierza w dobrym kierunku. Dlatego też Amerykanie chcą powiększyć kalendarz mistrzostw świata o kolejne wyścigi i to w takich rejonach świata, które do tej pory nie gościły F1. W roku 2020 po raz pierwszy odbędzie się m.in. Grand Prix Wietnamu na torze ulicznym pod Hanoi.
- Liczby są dla nas korzystne. W porównaniu do innych wielkich wydarzeń sportowych, jesteśmy liderami. Mamy pozytywny trend wzrostowy - twierdzi Sean Bratches, dyrektor handlowy F1.
Co więcej, według Liberty Media, odnotowano średni wzrost frekwencji podczas niedzielnych wyścigów o 2,7 proc. Imponować może zwłaszcza sprzedaż wejściówek na Grand Prix Austrii. Na Red Bull Ringu w Spielbergu w minionym sezonie pojawiło się aż 27,6 proc. więcej fanów niż rok wcześniej.
ZOBACZ WIDEO: Włodzimierz Zientarski porównał dramat syna do walki Roberta Kubicy