Fatalne wyniki w sezonie 2018 doprowadziły do rewolucji w McLarenie. W lipcu ubiegłego roku pracę w Woking stracił dyrektor Eric Boullier, a jego miejsce zajął Gil de Ferran. Właściciele brytyjskiego zespołu zdali sobie jednak sprawę, że to nie wystarczy, aby przywrócić mu blask. Dlatego zarządzili gruntowną reformę struktury ekipy.
Proces zmiany zakończył się wraz z mianowaniem Andreasa Seidla na nowo utworzone stanowisko dyrektora zarządzającego. Niemiec to bardzo szanowana postać w świecie motorsportu. To on odnosił sukcesy z Porsche w wyścigach długodystansowych WEC. Postanowił jednak odejść z firmy w związku z jej wycofaniem się z rywalizacji w tej serii.
- To dla mnie zaszczyt, ale też wyzwanie. Jestem gotowy na rozpoczęcie pracy w McLarenie. Ten zespół ma niebywałe dziedzictwo, co czyni moją pracę jeszcze bardziej wyjątkową i inspirującą. McLaren ma jasną wizję, przywództwo i doświadczenie. Ludzie zatrudnieni w tej ekipie wiedzą, co zrobić, aby wrócić na szczyt Formuły 1 - powiedział Seidl.
Zatrudnienie Seidla oznacza zmiany w strukturze zespołu. Niemiecki inżynier będzie odpowiadać bezpośrednio przed Zakiem Brownem, dyrektorem generalnym McLarena. Równocześnie w stajni z Woking w charakterze dyrektora technicznego pojawi się James Key. Nie może on jeszcze rozpocząć pracy w McLarenie, bo ciągle wiąże go zakaz konkurencji wynikający z wcześniejszych zobowiązań na rzecz Toro Rosso.
Za to Gil de Ferran będzie mógł się skupić na innych obowiązkach w McLarenie. Tym bardziej że zespół z Woking chce w najbliższym czasie rywalizować nie tylko w Formule 1, ale też IndyCar.
ZOBACZ WIDEO: Rajd Dakar. Paweł Fajdek będzie jak... Adam Małysz? Mistrz świata chciałby sprawdzić się w zmaganiach