F1: Gunther Steiner popiera eksperymenty w Formule 1. Szef Haasa liczy na większe emocje

Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa
Materiały prasowe / Haas / Na zdjęciu: Kevin Magnussen za kierownicą Haasa

Sporo mówi się o możliwych zmianach w formacie weekendu wyścigowego w F1. W roku 2020 podczas niektórych rund miałoby dojść do kilku eksperymentów. - Myślę, że warto zaryzykować - twierdzi Gunther Steiner, szef Haasa.

W tym artykule dowiesz się o:

Liberty Media zastanawia się nad tym jak uatrakcyjnić Formułę 1. Jeden z pomysłów zakłada, by rozgrywać wyścig kwalifikacyjny z odwróconymi polami startowymi. Oznaczałoby to, że kierowcy z czołówki F1 do takiego wyścigu ruszaliby z końca stawki. Decydowałby on o podziale pól na niedzielę.

Nie wszystkim takie eksperymenty się podobają. Orędownikiem zmian jest jednak Gunther Steiner, szef Haasa. Włoch nie miałby nic przeciwko, aby wyścig kwalifikacyjny odbył się przy okazji kilku rund F1 w sezonie 2020.

Czytaj także: Williams nie zamierza komentować zamieszania z Orlenem

- Czasem trzeba eksperymentować, bo inaczej nie dowiesz się, czy coś działa. Możemy przeprowadzić symulację takiego wyścigu. Oczywiście, każda zmiana wiąże się z ryzykiem. Dlatego zwykle nikt ich nie chce. Popieram ten pomysł, ale z zastrzeżeniem, że jeśli nie uatrakcyjni nam F1, to porzucimy go i nie będziemy do tego wracać - powiedział Steiner w "Motorsporcie".

ZOBACZ WIDEO: Lekkoatletyka. MŚ 2019 Doha: Michał Haratyk przegrał z kołem i kontuzją. Teraz operacja

- Kierowcy, którzy sprzeciwiają się odwracaniu stawki mówią, że zespoły nie są w tej chwili odpowiednio wyrównane, aby to miało sens. Wiem o tym. Co możemy jednak na to poradzić? Ograniczyć budżety. Jeśli kierowcy z czołówki F1 są niezadowoleni z tego, jak wygląda F1 w tej chwili, to niech powiedzą swoim szefom, by wydawali mniej pieniędzy - dodał szef Haasa.

Od roku 2021 w F1 obowiązywać ma limit wydatków na poziomie 175 mln dolarów na sezon. Jednak zdaniem niektórych ekip, jest to zbyt wysoki pułap. Renault już potwierdziło, że będzie musiało zwiększyć wydatki, bo nie wydaje w tej chwili aż tyle na F1. Za obniżeniem pułapu wprost opowiedzieli się przedstawiciele Racing Point.

Czytaj także: Orlen ma dość Williamsa. Trudno mu się dziwić

Podobnego zdania jest Steiner. - Wiem, że kierowcy chcieliby wyścigów, w których cała stawka ściga się i tasuje pozycjami. Jedynym sposobem na zrobienie tego jest dalsze obniżanie wydatków, a to problem dla dużych ekip. Jednak musimy to osiągnąć etapami. Dlatego zgodziliśmy się na limit na poziomie 175 mln dolarów, bo on w jakiś stopniu zmniejszy różnice między ekipami - podsumował szef Haasa.

Komentarze (0)