F1: GP Meksyku. Max Verstappen złamał przepisy. Pole position w cieniu kontrowersji
Max Verstappen wygrał kwalifikacje F1 do Grand Prix Meksyku, ale nad Holendrem wisi widmo kary. Kierowca Red Bull Racing nie zwolnił w ostatnim sektorze po wypadku Valtteriego Bottasa.
Verstappen swoim ostatnim okrążeniem poprawił wcześniej ustanowiony czas. Nawet gdyby sędziowie anulowali jego finałowy wynik, to drugie najlepsze "kółko" w kwalifikacjach F1 też należało do 22-latka z Red Bull Racing.
Czytaj także: Grosjean nie chce oddać treningów Kubicy
Tyle że Verstappen jest narażony na karę za zignorowanie żółtych flag. Świadczą one o ryzyku istniejącym na torze i zmuszają kierowcę do zmniejszenia prędkości i zachowania ostrożności. W przypadku Holendra tego zabrakło. Za naruszenie tego przepisu Holender był już karany w przeszłości, gdy stracił trzy pozycje startowe w GP Rosji w roku 2018.
ZOBACZ WIDEO: Orlen z Robertem Kubicą także poza Williamsem. "Mamy plany. Będziemy dalej w F1""Żółte flagi i fioletowy (rekordowy - dop. aut.) ostatni sektor dla Maxa. To zła kombinacja. Na tyle na ile znam przepisy, to w takich sytuacjach powinno się przerwać szybkie okrążenie. Normalna procedura zakłada w tej sytuacji anulowanie uzyskanego czasu i karę. Szkoda, bo jego występ był fenomenalny" - ocenił w social mediach Marcus Ericsson, który w zeszłym roku został ukarany w GP Chin za zignorowanie żółtych flag.
Czytaj także: Bez napięć pomiędzy Kubicą a Williamsem
Podobnie ocenił sytuację Jack Aitken, rozwojowy kierowca Renault. "Zwykle dostaje się surową karę za wykręcanie rekordowych czasów przy żółtych flagach. A może takie zasady obowiązują tylko nas, młodszych kierowców, w niższych seriach wyścigowych?" - zapytał Aitken.