W tym roku Fernando Alonso nie ściga się w F1, ale 38-latek pozostaje ambasadorem McLarena. Na początku roku pomagał nawet zespołowi w testach opon Pirelli na sezon 2020. Hiszpan nie wyklucza też, że powróci do rywalizacji w F1 w roku 2021, gdy stawka w królowej motorsportu stanie się bardziej wyrównana.
Nawet jeśli Alonso zdecyduje się na powrót do F1, to nie w barwach McLarena. Przy okazji GP USA drzwi do zespołu zamknął mu Andreas Seidl. Nowy szef stajni z Woking zapowiedział, że nie zamierza korzystać z usług byłego mistrza świata F1 również przy okazji testów.
Czytaj także: Haas kusi Kubicę wizją powrotu w roku 2021
- Jesteśmy zadowoleni z Sainza i Norrisa. To im powierzamy całą pracę związaną z przygotowaniem samochodu i dopracowaniem jego konstrukcji. Chodzi zarówno o symulator, jak i pracę wykonywaną na torze podczas oficjalnych testów F1 - przekazał Seidl, którego cytuje grandpx.news.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio #8: Iga Baumgart-Witan. Baba nie do zajechania
Wypowiedź Seidla nie jest zaskoczeniem, bo podobne słowa usłyszeli przedstawiciele Orlenu, gdy rozpoczęli rozmowy z McLarenem ws. sponsoringu i roli rezerwowego dla Roberta Kubicy. Brytyjczycy byli gotowi zaoferować Polakowi jedynie pracę w symulatorze. Nie chcieli mu nawet oddać występów w sesjach treningowych F1, zachowując je dla Lando Norrisa oraz Carlosa Sainza.
Efekt jest taki że w tej chwili tak naprawdę nie wiadomo, kto będzie rezerwowym McLarena w sezonie 2020. - Jesteśmy zadowoleni z porozumienia, jakie mamy w tym momencie z Renault i możemy korzystać w razie potrzeby z Siergieja Sirotkina. Nasze plany na przyszłość i osobę rezerwowego omówimy zimą - dodał Seidl.
Czytaj także: Williams rozczarowany awarią Kubicy w GP USA
Również zimą, w styczniu 2020 roku, Alonso wystartuje w Rajdzie Dakar. Dalsze jego plany pozostają nieznane. Natomiast przyszłość Kubicy powinna wyjaśnić się w grudniu.