F1. Lewis Hamilton i koniec kariery. Blef ze strony mistrza świata?

Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Pirelli Media / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

- Nie wiem, czy będę tu w przyszłym roku - powiedział Lewis Hamilton o przyszłość w Formule 1. Brytyjczyk wciąż nie podpisał nowego kontraktu z Mercedesem, ale odejście z F1 w szczytowym momencie kariery wydaje się mocno wątpliwe.

W tym artykule dowiesz się o:

Od wielu miesięcy spekuluje się na temat przyszłości Lewisa Hamiltona i Toto Wolffa. Brytyjczyk i Austriak żyją w przyjacielskich relacjach. Jeden jest jednym z najlepszych kierowców w historii Formuły 1, drugi uczynił z Mercedesa potwora zgarniającego kolejne tytuły.

O ile Wolff przyznał już, że jest zmęczony F1 i powoli myśli o jakimś stanowisku dyrektorskim w Mercedesie, to Hamilton jeszcze kilka tygodni temu mówił, że czuje się najlepiej w swoim życiu i był gotów podpisać trzyletni kontrakt. Aż po GP Emilia Romagna wypalił. - Nie wiem, czy będę tu w przyszłym roku. Jest wiele rzeczy, które mnie ekscytują poza F1, więc czas pokaże - powiedział.

Mistrzowie F1 potrafią odejść w glorii chwały

Słowa Hamiltona podsyciły plotki w padoku F1. Biorąc pod uwagę jego dobre relacje z Wolffem, być może Brytyjczyk uzna, że wspólne odejście z Mercedesa po sezonie 2020 jest najlepszym rozwiązaniem. Czy to jednak realne w momencie, gdy 35-latek lada moment zostanie mistrzem świata po raz siódmy? I mając perspektywę na ósmy tytuł w roku 2021?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowa rola Anity Włodarczyk

Nie trzeba sięgać pamięcią daleko wstecz, by przypomnieć sobie niespodziewany koniec kariery mistrza świata. W roku 2016 Nico Rosberg po pokonaniu Lewisa Hamiltona powiedział "dość". Niemiec wygrał rywalizację z Brytyjczykiem i uznał, że kosztowała go tyle energii, że nie jest w stanie wycisnąć z siebie więcej.

W historii F1 zdarzało się też, że kierowcy rezygnowali z karier pod wpływem chwili. James Hunt, mistrz świata z sezonu 1976, nagle pożegnał się ze startami na początku 1979 roku. Brytyjczyk był rozczarowany słabą formą ówczesnego Wolfa. Niki Lauda w tym samym okresie poinformował Brabhama po jednym z treningów F1, że nie jest już zainteresowany wyścigami i opuścił tor.

Z Hamiltonem jest inaczej, bo ma wszystko pod nosem. Mercedes jest skoncentrowany na nim, aby połechtać jego ego, przemalował nawet bolidy na czarno przed sezonem 2020 i w ten sposób wsparł walkę z rasizmem. Brytyjczyk pobił w tym roku rekord wygranych wyścigów F1, który przez lata należał do Michaela Schumachera, a przyszły sezon może mu dać ósme mistrzostwo świata. Przegoni wtedy pod tym względem "Schumiego".

Jako że przepisy na rok 2021 pozostają takie same, to Hamilton staje się z automatu głównym kandydatem do tytułu mistrzowskiego w kolejnej kampanii. Nie musi się martwić o rewolucję techniczną, która może zakończyć panowanie Mercedesa w F1. Ona nadejdzie dopiero w sezonie 2022.

Hamilton i Wolff - najlepszy duet wszech czasów

Lewis Hamilton bez Mercedesa nie zostałby legendą F1, a czy niemiecki zespół święciłby triumfy bez Brytyjczyka? Prawdopodobnie tak, bo Nico Rosberg potrafił wygrać mistrzostwo w roku 2016, a i wyniki Valtteriego Bottasa są na niezłym poziomie. Jedno jest jednak pewne - Niemcy nie triumfowaliby bez Toto Wolffa.

To właśnie Wolff, po tym jak przejął szefowanie ekipie w roku 2014, uczynił z niej dominatora F1. Jak nikt inny zrozumiał też potrzeby Hamiltona. Pozwolił mu latać na pokazy mody w przerwach między wyścigami, zrozumiał jego oryginalność przejawiającą się m.in. tworzeniem muzyki, a po sezonie 2016 i doświadczeniach z konfliktem wokół walki Hamilton-Rosberg doszedł do wniosku, że w Mercedesie może być tylko jeden "samiec alfa". I jest nim Brytyjczyk.

Austriak mówi o zmęczeniu F1, ale też ma świadomość, że w końcu w którymś momencie zwycięska passa się skończy. Dlatego szuka innej pracy w Mercedesie. Czy następca Wolffa będzie w stanie zrozumieć potrzeby Hamiltona w takim samym stopniu? Czy również będzie motywować ekipę tak, by ciągle parła do przodu?

Hamilton dobrze wie, co działo się w Ferrari po odejściu Michaela Schumachera z F1, bo już sam wtedy startował w stawce. Włoski zespół, niejako siłą rozpędu, zdobył jeszcze mistrzostwa konstruktorów w sezonach 2007-2008. Potem wpadł w kryzys, który trwa do teraz. Ferrari od ponad dekady nie wygrało mistrzostwa w F1.

Hamilton ciągle bez kontraktu

Czy Hamilton blefuje i tak naprawdę nie bierze pod uwagę odejścia z F1? Może się tak wydawać, ale fakt jest taki, że Brytyjczyk ciągle nie podpisał nowej umowy. Najpewniej jest to spowodowane tym, że nadal nie rozstrzygnęła się sytuacja Wolffa.

35-latek niedawno stwierdził, że rozmowy ws. nowej umowy może zacząć dopiero po zakończeniu sezonu 2020. Co jednak na to Mercedes? Niemcy już teraz są w sytuacji bez wyjścia. Rynek transferowy najlepszych kierowców w F1 jest zamknięty. Jeśli Hamilton nagle zakończy karierę albo rozmowy zakończą się fiaskiem, to Mercedes zostanie z ręką w nocniku. To nie byłoby w stylu perfekcyjnego zespołu.

Hamilton zwykle umowy podpisywał w połowie sezonu, więc tegoroczne opóźnienie jest dość niezrozumiałe. Tyle że musimy pamiętać, że obecnie mamy do czynienia z pandemią koronawirusa, która wszystko opóźniła.

Brytyjczyk sam mówił, że dokument w 2018 roku parafował po 10-godzinnej (!) rozmowie z Wolffem w cztery oczy, po której uścisnęli sobie dłonie i wyszli na pizzę. Teraz szans na aż tak długą sesję negocjacyjną twarzą w twarz nie ma. Sezon 2020 pędzi bowiem niezwykle szybko ze względu na COVID-19. Na dodatek w naturze Hamiltona jest, by takie sprawy załatwiać osobiście, a nie przez konferencję na Zoomie.

Dlatego wszystko wskazuje na to, że po sezonie 2020 obaj panowie zasiądą do stołu i znajdą kompromis, a Hamilton nigdzie nie odejdzie. Byłoby to mało racjonalne i nie w jego stylu. Hamilton odszedłby bowiem z F1 w momencie, gdy pewne rekordy może jeszcze wyśrubować do granic możliwości.

Czytaj także:
Mongolia domaga się reakcji ONZ ws. Maxa Verstappena
Największy błąd w karierze George'a Russella

Komentarze (0)