F1. Max Verstappen odpowiada Lewisowi Hamiltonowi. "Mogłem go wepchnąć w bandę"
Formuła 1 nadal żyje wypadkiem Lewisa Hamiltona z Maxem Verstappenem w GP Wielkiej Brytanii. Holender nie potrafi się pogodzić z tym, że Brytyjczyk otrzymał tylko 10 s kary. - Gdybym się bronił agresywnie, to sam mógłbym go wepchnąć w ścianę - mówi.
Max Verstappen, który wypadł z toru i stracił sporo punktów do klasyfikacji Formuły 1 z powodu manewru Hamiltona, nie potrafi pogodzić się z tym, że aktualny mistrz świata F1 otrzymał ledwie 10 s kary.
- Ciężko walczyłem o pozycję w tej sytuacji. Broniłem się, ale nie w sposób agresywny. Gdybym chciał być agresywny, to mógłbym go wepchnąć w bandę od środka toru. Zostawiłem mu jednak miejsce i zacząłem wjeżdżać w zakręt. Gdy jedziesz od wewnętrznej, masz inny tor jazdy i nie zmniejszasz prędkości, tak jak on, to oczywistym jest, że wpadniesz na rywala - powiedział Verstappen, cytowany przez motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Co dzieje się w łodzi podczas zawodów wioślarskich? "To muszą być krótkie hasła!"Holender zwrócił uwagę na to, że przez błąd Hamiltona stracił sporo punktów do klasyfikacji F1. - Usunął głównego rywala z toru. To boli, bo przy formie naszych bolidów mamy ogromną przewagę nad trzecim zespołem w stawce. W normalnych warunkach jesteśmy 40-50 s z przodu. Dlatego kara 10 s nic nie dała w tej sytuacji. Powinna być surowsza - ocenił.
Sędziowie zajmujący się incydentem Hamilton-Verstappen przypisali "znaczną część winy" Brytyjczykowi. Zasugerowali tym samym, że Holender ponosi część odpowiedzialności za wydarzenia. - Nie wiem, w jakim procencie jestem za to odpowiedzialny. To oczywiste, że moim zadaniem jest utrudnienie manewrów rywalowi. Przecież nie zjadę mu całkowicie z toru. Jestem tym trochę zaskoczony - podsumował Verstappen.
Czytaj także:
Red Bull wyrzucił pracownika z zespołu!
Mercedes domaga się szacunku dla Hamiltona