W piłce nożnej czasem mówi się "takimi meczami wygrywa się mistrzostwo". Chodzi o sytuację, gdy drużynie nie idzie, a koniec końców zdobywa bramkę i notuje trzy punkty do ligowej tabeli. Przekładając to na język Formuły 1, kiepskie dni sprawiają, że zostajesz mistrzem.
- Szczerze mówiąc, nie sądzę, abym miał kiepskie dni. To coś dobrego. Zawsze starałem się tak, by nie mieć gorszego wyścigu i sądzę, że to się udało - powiedział ledwie kilka dni temu Max Verstappen w "The Race".
Pojedynek tytanów
Red Bull Racing już w zimowych testach błysnął formą. Po nich był faworytem pierwszego wyścigu w Bahrajnie, ale tam minimalnie wygrał jednak Lewis Hamilton. - Zasady nie były jasne, co do pobocza. Wyjeżdżanie poza linię toru było dozwolone przez ileś okrążeń, aż nagle pojawił się bałagan, gdy ja to zrobiłem. Tam powinniśmy byli wygrać, ale jest jak jest - przeanalizował nowo kreowany mistrz świata.
ZOBACZ WIDEO: Rewolucja w F1. Robert Kubica mówi o tym, co nas czeka
Sezon 2021 przyniósł nam zaciekłą walkę Verstappena z Hamiltonem, w której obaj najpewniej są przekonani, że są tymi lepszymi kierowcami, a rywal dysponuje szybszym bolidem.
Dlatego Holender jeszcze przed GP Abu Zabi mówił, że musi więcej ryzykować za kierownicą, że gdyby siedział w samochodzie Mercedesa, to losy tytułu mistrzowskiego byłyby dawno rozstrzygnięte. Za to Hamilton przez cały sezon mówił o Red Bullu, że są "niesamowicie szybcy", a jego ekipa została z tyłu.
- Myślę, że w większości wyścigów wycisnęliśmy maksimum albo nawet coś więcej. Mieliśmy też kilka nieukończonych zawodów, ale to były niefortunne sytuacje - ocenił Verstappen na konferencji po GP Abu Zabi.
Los oddał to, co zabrał?
Mercedes może się wściekać po GP Abu Zabi i składać protesty, ale fakty są takie, że gdyby Verstappen miał więcej szczęścia w sezonie 2021, to losy tytułu mistrzowskiego rozstrzygnęłyby się znacznie wcześniej niż na ostatnim okrążeniu zmagań na torze Yas Marina.
Verstappen czterokrotnie znalazł się w tym roku poza czołową dwójką. W Azerbejdżanie w samej końcówce wystrzeliła opona w jego bolidzie w momencie, gdy z ogromną przewagą jechał po zwycięstwo. W Wielkiej Brytanii to Hamilton zabrał go z toru już na pierwszym okrążeniu. Na Węgrzech w pierwszym zakręcie w jego bolid trafił Valtteri Bottas. We Włoszech kierowca Red Bulla uderzył w Hamiltona.
Za to Hamilton pięciokrotnie finiszował poza czołową dwójką. W Monako ekipa nie potrafiła odpowiednio ustawić jego bolidu, złe ustawienie hamulców w Azerbejdżanie pozbawiło go punktów przy restarcie wyścigu, w Austrii był czwarty, we Włoszech miał zderzenie z Verstappenem, a w Turcji był piąty wskutek kary za wymianę silnika.
Hamilton miał też momenty szczęścia, jak w Imoli, gdzie znalazł się na poboczu w momencie, gdy akurat wywieszono czerwoną flagę i przerwano wyścig. Dzięki temu nie musiał tracić czasu na powrót na tor. Zyskał w ten sposób "darmowe" drugie miejsce.
Neutralizacja w końcówce GP Abu Zabi, sprowokowana wypadkiem Nicholasa Latifiego, była momentem, w którym los oddawał Holendrowi to, co zabrał mu wcześniej.
Ryzyko się opłaciło
Można sprowadzać GP Abu Zabi do ostatniego okrążenia i restartu wyścigu, ale Verstappen nie miałby szansy na atak i wyprzedzenie Hamiltona, gdyby nie odważna decyzja Red Bulla. "Czerwone byki" ściągnęły swojego lidera po opony z miękkiej mieszanki, choć nie miały pewności, czy ten plan zadziała.
- Wykonaliśmy zdecydowanie lepszą robotę jako zespół - powiedział Verstappen po wyścigu, a szereg decyzji strategicznych jest na to najlepszym dowodem. GP Abu Zabi nie było pierwszym wyścigiem w tym roku, w którym "czerwone byki" ograły taktycznie rywala.
Mercedes, po siedmiu latach panowania w F1, nieco się rozleniwił. Momentami grał zbyt statycznie. Albo też przewaga Niemców w ostatnich latach była tak duża, że maskowała ich strategiczne niedociągnięcia. Teraz wyszły one na wierzch.
- Nie możemy ocenić, jak dobry jest bolid Mercedesa, bo kierowcy nie zamienią się autami. Jednak jako zespół poradziliśmy sobie naprawdę dobrze, bardzo dobrze - przyznał Verstappen.
- Były sytuacje, gdzie straciliśmy dużo punktów, ale nie były one zawinione przez nas i nie mogliśmy z tym nic zrobić. Jesteśmy względem siebie krytyczni, mogliśmy zrobić lepiej pewne rzeczy. Jednak jako zespół wykonaliśmy świetną robotę w porównaniu do innych - dodał nowy czempion F1.
Presja? Jaka presja?
Gdy walka o tytuł trwała w najlepsze, Verstappen powtarzał, że zdobycie mistrzostwa nie odmieni jego życia i bagatelizował z towarzyszącej mu presji. Żartował nawet, że oczekiwania są tak duże, że nie może spać po nocach. Część dziennikarzy nie wierzyła w jego słowa i twierdziła, że Hamilton na tym polu ma przewagę.
Jednak kierowca Red Bulla udowodnił równymi występami, że wskoczył na najwyższy poziom. Verstappen regularność miał już w roku 2019 i 2020. Tyle że wtedy bolid "czerwonych byków" nie dawał mu jeszcze szansy na nawiązanie równorzędnej walki z Mercedesem i Hamiltonem.
- Walka o mistrzostwo jest łatwiejsza niż ściganie się bolidem, który nie jest konkurencyjny. Znacznie łatwiej jest być wtedy na czele stawki. Zawsze tak mówiłem i mocno w to wierzyłem. Teraz mam tego pewność. W takiej sytuacji nie zawsze trzeba jeździć na 100 albo 110 proc. - powiedział Verstappen.
24-latek przyznał, że "wyścigi stały się dla niego łatwiejsze" w sezonie 2021. Ten, mimo zapowiadanych apelacji ze strony Mercedesa, przeszedł już do historii. Teraz przed Verstappenem kolejne wyzwanie - obrona tytułu mistrzowskiego, a być może rozpoczęcie nawet dominacji w F1. - Kocham ten zespół. Mam ogromną frajdę ze wspólnej pracy. Mam nadzieję, że będziemy w stanie robić to dalej przez kolejnych 10-15 lat - stwierdził nowy mistrz.
Czytaj także:
Jest kolejny ruch Mercedesa! Tego nikt się nie spodziewał!
Wściekły szef Mercedesa! Ta rozmowa przejdzie do historii F1!