Putin obudził Europę. "Uśpiły nas lata bez wojny"

Wikimedia Commons / kremlin.ru / Na zdjęciu: Władimir Putin
Wikimedia Commons / kremlin.ru / Na zdjęciu: Władimir Putin

Wojna wszczęta przez Władimira Putina na Ukrainie wpływa na świat sportu. F1 odwołała już GP Rosji, co w pełni popiera Helmut Marko. Doradca Red Bulla krytykuje przy tym państwa Europy, które przez lata marginalizowały ryzyko wojny u jej bram.

Od niemal tygodnia trwa wojna na Ukrainie, po tym jak prezydent Władimir Putin wydał rosyjskim żołnierzom rozkaz do ataku na sąsiednie państwo. Kijów, Charków i inne najważniejsze miasta Ukrainy są codzienne ostrzeliwane i bombardowane przez wroga. Kosztowało to już życie setki cywilów.

Zachód na agresję Putina odpowiedział sankcjami i izolowaniem Rosji na arenie międzynarodowej. Dotyczy to też sportu. Ze względu na inwazję zbrojną, odwołano GP Rosji w Formule 1 i inne imprezy motorsportowe w kraju agresora. Te ruchy w pełni popiera Helmut Marko, który przyszedł na świat pod koniec II wojny światowej, a jego rodzina przeżyła piętno z tym związane.

Doradca Red Bull Racing ds. motorsportu nie bał się przy tym skrytykować państw Unii Europejskiej, która przez lata "zaniedbała wydatki na wojsko". - To wręcz kryminał - powiedział 78-latek w rozmowie z RTL.

ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"

- Żyliśmy tyle lat bez wojny, że wszyscy uwierzyliśmy, że ona nigdy nie wróci, że możemy polegać na prawie i umowach międzynarodowych. Tymczasem zostaliśmy uśpieni - ocenił były kierowca F1.

Pocieszające dla Austriaka jest to, że agresja Putina obudziła kraje UE. - Pozytywne jest dla mnie w tej całej sytuacji to, że Europa odzyskała spójność. Mówi jednym głosem i pokazuje Putinowi "nie możesz tego zrobić". Sam osobiście mogę jedynie w pełni popierać te wszystkie sankcje, jakie są nakładane na Rosję i je wspierać - dodał Marko.

Doradca Red Bulla zdradził, iż w obliczu wojny, odwołanie GP Rosji było jedyną możliwą decyzją. Max Verstappen i Sergio Perez zapowiedzieli bowiem kierownictwu "czerwonych byków", że nie postawią stopy na rosyjskiej ziemi, dopóki będzie ona atakować Ukrainę. - Od początku stanowisko naszych kierowców było jasne. Oni nie chcą jeździć w kraju, który wywołał wojnę i falę agresji - powiedział Marko, który jest wstrząśnięty tym, że rosyjskie wojska atakują kolejne miasta, mordując przy tym niewinnych cywilów.

- To niewyobrażalne, że do czegoś takiego dochodzi. Gdy widzisz brutalność, z jaką postępują rosyjskie wojska, te wszystkie groźne gesty, to całość jest bardzo, bardzo przerażająca - stwierdził.

Zdaniem Marko, należy się też zastanowić nad tym, czy GP Rosji powinno wracać do kalendarza F1 po zakończeniu wojny na Ukrainie. - Sport to zawsze sposób na promowanie siebie, wyróżnienie kraju. Przyniosłoby to efekt odwrotny od zamierzonego, gdybyśmy znów dali szansę Rosji na prezentowanie się na światowej arenie, świecenie pozytywnym przykładem - podsumował Austriak.

Słowa Helmuta Marko warto zestawić z żenującą wypowiedzią Berniego Ecclestone'a. Były szef F1 ostatnio, pomimo inwazji Rosji na Ukrainę, pochwalił Władimira Putina i nazwał go "honorowym człowiekiem". - Być może są ludzie, którzy uważają, że Rosja postąpiła właściwie atakując Ukrainę. Czy ktokolwiek z nas może dokładnie ocenić, co tam się dzieje? - pytał Ecclestone w radiowej audycji, poruszając temat odwołania wyścigu F1 w Soczi.

Czytaj także:
Rosjanom się upiekło! Skandaliczna decyzja federacji
"Sport powinien być poza polityką". Rywal Kubicy nie zgadza się z zakazem startów