W tym artykule dowiesz się o:
Debiut w "domowym" wyścigu na Węgrzech
Swoją przygodę z Formułą 1 i torem Hungaroring Robert Kubica rozpoczął w 2006 roku. Według pierwotnych planów, na Węgrzech miał pojawić się po raz pierwszy w roli kierowcy testowego teamu BMW Sauber i podobnie jak od początku sezonu pomóc zespołowi w sprawnym przygotowaniu samochodu do głównej części weekendu.
Wszystko zmieniło się jednak po wypadku byłego mistrza świata Jacquesa Villeneuve'a podczas GP Niemiec. Kanadyjczyk mocno rozbił bolid szwajcarsko-niemieckiej stajni i kilka dni później okazało się, że nie będzie zdolny do jazdy na Węgrzech. Zielone światło otrzymał więc Kubica.
W trzecim treningu tuż przed kwalifikacjami Kubica błysnął dając swojemu zespołowi trzecią lokatę. W trakcie czasówki pokazał klasę pokonując zespołowego partnera Nicka Heidfelda i zajmując 10. miejsce. Do wyścigu startował z dziewiątego pola przez karę dla Jensona Buttona.
Debiutancki wyścig Roberta Kubicy w F1 miał miejsce 6 sierpnia. Już występ w tych zawodach udowodnił z kierowcą jakiego kalibru ma do czynienia Formuła 1. Tuż po starcie zyskał dwie pozycje, by później stracić sporo więcej po obrocie na torze. Nie załamał się jednak, zacisnął zęby i jechał jak po swoje. Do mety dojechał na punktowanej pozycji, przed Felipe Massą i Michaelem Schumacherem. Byłby to jeden z najlepszych debiutów w historii, gdyby nie późniejsza dyskwalifikacji z powodu nieprawidłowej wagi samochodu.
Najlepszy występ na Hungaroringu
W 2007 roku Robert Kubica wrócił już na Hungaroring jako pełnoprawny uczestnik cyklu mistrzostw świata. Posadę tę otrzymał zresztą na stałe po debiucie na węgierskiej pętli rok wcześniej. Celem kolejnej niedzieli w F1 na Węgrzech było odebranie tego, co zabrali mu sędziowie wcześniej.
Weekend rozpoczął, a jakże, od wygrania sesji treningowej. W kolejnych realizował skrupulatnie program przygotowań do kwalifikacji i wyścigu. W czasówce zajął siódme miejsce, poprawiając się od dwie lokaty w porównaniu do poprzedniego sezonu.
W głównym wyścigu znów było lepiej niż na starcie. Meta minięta na piątej pozycji była potwierdzeniem regularności prezentowanej od początku sezonu. Na Węgrzech po raz piąty w dziesięciu dotychczasowych wyścigach finiszował w pierwszej piątce.
Wielkie nadzieje na pierwsze podium
Rok później na Hungaroring mieliśmy do czynienia z kulminacyjnym punktem Kubicomanii. W kraju każdy kojarzył już nazwisko naszego jedynego kierowcy w historii F1, wszystko dzięki wcześniejszemu wielkiemu zwycięstwu w Kanadzie.
Do Grand Prix Kubica przystępował jako czwarty kierowca klasyfikacji generalnej MŚ, ze stratą 10 punktów do lidera Lewisa Hamiltona. Nadzieje były ogromne. W kwalifikacjach uległ tylko duetowi McLarena (Hamilton/Kovalainen) i Felipe Massie w Ferrari. Drugi rząd dawał jednak szanse na pierwsze podium, zwłaszcza, że w poprzednich występach na Węgrzech finiszował zawsze wyżej niż rozpoczynał wyścig.
Niestety tym razem zawiódł zespół (zła strategia) oraz samochód (problemy z balansem). Kubica finiszował dopiero na 8. pozycji. Dwie lokaty niżej był jego zespołowy partner Nick Heidfeld, który startował jednak z odległego 16. pola.
ZOBACZ WIDEO Kuba Przygoński: wiele się nauczyłem na Rajdzie Polski
Najgorsze kwalifikacje w karierze
W sezonie 2009 węgierskie Grand Prix było jubileuszowym 50. startem Roberta Kubicy w wyścigu Formuły 1. O wydarzeniu tym przypomniał oficjalny profil Formuły 1 przed rozpoczęciem ostatniego weekendu GP Węgier, wiedząc, że za chwilę Polak będzie testował na torze pod Budapesztem.
#OnThisDay in 2009, Robert Kubica started his 50th #F1 race at the #HungarianGP pic.twitter.com/1obQ94Ni4R
— Formula 1 (@F1) 26 lipca 2017
Jak to często bywa w przypadku takich jubileuszów, los lubi spłatać figla. We wspomniany weekend na Węgrzech Kubica zaliczył najgorsze kwalifikacje w całej karierze - dopiero 18. lokata.
W głównym wyścigu odrobił kilka miejsc i dojechał do mety na 13. miejscu. O weekendzie chciał jednak zapomnieć jak najszybciej. Jak się później okazało był to jego ostatni start w barwach Saubera we Wschodniej Europie.
Nowy zespół, nowe nadzieje
Pierwszy start na Węgrzech w barwach Renault. Na trybunach zrobiło się żółto od liczby polskich kibiców wyposażonych w gadżety francuskiej stajni. Nikt nie wierzył w zwycięstwo w mało konkurencyjnym samochodzie, ale celem było zatarcie złych wspomnień z poprzedniego przyjazdu na Hungaroring.
Kwalifikacje poszły nie najgorzej. Po solidnych treningach Kubica wywalczył ósme pole startowe. Przy niezłym starcie i udanej strategii Polak mógł nawet myśleć o powtórzeniu piątego miejsca z sezonu 2007. Niestety znów było pechowo.
Start nie pozwolił na awans o choćby jedno oczko. Zaczęła się monotonna jazda w środku stawki, aż do zjazdu do alei serwisowej. Wtedy doszło do błędu ze strony zespołu, który powinien wstrzymać polaka przy garażu, nim do mechaników zjechał Adrian Sutil. Niestety bolidy Renault i Force India zderzyły się przy wyjeździe Kubicy i zjeździe Niemca.
Skończyło się na awarii samochodu i spadku na koniec stawki. W połowie zawodów po pogłębiających się problemach z zawieszeniem, Kubica pierwszy raz w historii nie dotarł do mety wyścigu, który mógł traktować jako domowe GP ze względu na obecne na trybunach tłumy kibiców z Polski. Marzył pewnie, by w 2011 roku odwdzięczyć im się podium. Niestety tego sezonu nie rozpoczął już jako kierowca Formuły 1.
Powrót po siedmiu latach na tor Hungaroring otwiera nowy rozdział w karierze Roberta Kubicy. Okazał się słownym gościem mówiąc, że po wypadku rajdowym z 2011 roku, który niemal odebrał mu życie i zatrzymał jego karierę, pojawi się w padoku dopiero, gdy będzie w stanie wsiąść ponownie do samochodu F1. Słowa dotrzymał.
Testy mają dać odpowiedź czy może być znów traktowany jako kandydat do fotela kierowcy wyścigowego w Formule 1. Renault próbuje tłumaczyć nam, że po testach będą długo analizować jak radził sobie Polak. Mamy jednak pewne wątpliwości czy nie będą, to po prostu rozmowy na temat tego w jaki sposób można obecny bolid usprawnić.
Jeśli Kubica wsiada do obecnego bolidu Formuły 1, to trudno wierzyć, by robił to na pokaz. On wie, że jest blisko swojego celu. Za rok na Węgrzech chcielibyśmy znów zobaczyć go na mecie!