W tym artykule dowiesz się o:
Do tej pory powroty do Formuły 1 po długiej przerwie kończyły się fiaskiem. Dlatego Robert Kubica stanie przed trudnym zadaniem. Polak będzie musiał udowodnić, że nie zapomniał jak się jeździ samochodem wyścigowym. Do tego, przyjdzie mu wydźwignąć Williamsa z kryzysu. Całkiem sporo jak na kierowcę, który ostatni wyścig odjechał w roku 2010.
Krakowianin ma tego świadomość. Sam zapowiada, że jego celem i równocześnie największym wyzwaniem jest notowanie takich wyników, które zapewnią mu pozostanie w F1 przez kilka lat. Kubica ma 34 lata. Najstarszy w stawce, Kimi Raikkonen, 39. Jeśli kierowca Williamsa poradzi sobie z zadaniem, ma przed sobą jeszcze kilka sezonów.
W Ferrari wszyscy marzą o tytule mistrzowskim. Tym bardziej, że po raz ostatni kierowca stajni z Maranello cieszył się z sukcesu w roku 2007. Ponad dekada oczekiwania to zbyt długo jak na największy zespół w Formule 1, który jeszcze na początku XXI wieku potrafił zdobywać seryjnie mistrzostwa z Michaelem Schumacherem.
Sam Vettel nie ukrywa, że "Schumi" jest jego idolem i chciałby nawiązać do jego legendy, zdobywając tytuł mistrzowski właśnie z Ferrari. Presja będzie tym większa, że Lewis Hamilton i Mercedes nie zamierzają ustępować z tronu.
ZOBACZ WIDEO: Kubica popełnił duży błąd? Włodzimierz Zientarski: Wszyscy na tym ucierpieli
Bottas uznał miniony sezon za najgorszy w swojej karierze. Nie wygrał ani jednego wyścigu, podczas gdy partnerujący mu Hamilton jedenaście razy mijał linię mety jako pierwszy. Brytyjczyk cieszył się z tytułu mistrzowskiego, Fin był dopiero piąty w mistrzostwach.
Dlatego 29-latek zmierzy się ze sporą presją w roku 2019. Będzie musiał udowodnić, że zasługuje na miejsce w tak dobrym zespole jak Mercedes. Niemcy nie są przekonani, co do umiejętności fińskiego kierowcy. Najlepiej świadczy o tym fakt, że latem podpisano z nim zaledwie roczną umowę.
Na kolejne niepowodzenia Fina czeka już Esteban Ocon, rezerwowy kierowca Mercedesa. Niektórzy sądzą, że Francuz może być niemal pewny miejsca w stajni z Brackley w roku 2020.
Ma za sobą dwa lata startów w Williamsie, w trakcie których nie zachwycał. Nie dysponował jednak konkurencyjnym samochodem, zwłaszcza w sezonie 2018. Do Strolla przylgnęła łatka pay-drivera, bo miejsce w brytyjskim zespole zawdzięczał głównie bogatemu portfelowi ojca.
Lawrence Stroll, gdy zobaczył, że w Williamsie sprawy nie układają się najlepiej, sięgnął jeszcze głębiej do portfela. Razem ze swoimi partnerami biznesowymi kupił Force India za 90 mln funtów.
Jego 20-letni syn w nowym otoczeniu znajdzie się pod sporą presją, bo nie dość, że będzie musiał udowodnić, że krytyka z ostatnich dwóch lat była niezasłużona, to jeszcze będzie musiał pokazać, że ojciec nie zmarnował pieniędzy na inwestycję w ekipę z Silverstone.
Rosjanin, podobnie jak Kubica, wraca do F1 po przerwie. Tyle że znacznie krótszej, bo trwającej nieco ponad rok. Kwiat dorobił się pseudonimu "Torpeda", bo kilkukrotnie doprowadził do fatalnych wypadków, które wynikały z nieprzemyślanej jazdy. Teraz stanie przed szansą udowodnienia, że się zmienił.
Tak przynajmniej twierdzą szefowie Toro Rosso, którzy zaufali mu po raz drugi. Pozytywną opinię kierowcy z Ufy dało też kierownictwo Ferrari. Rosjanin w roku 2018 pracował bowiem w symulatorze w Maranello, gdzie dał się poznać jako bardzo sumienny i spokojny człowiek.
Ferrari bardzo rzadko daje szanse młodym kierowcom, ale w przypadku Leclerca postanowiło zrobić wyjątek. W talent i umiejętności Monakijczyka bardzo mocno wierzył prezydent Sergio Marchionne. Włoch dość niespodziewanie zmarł w lipcu, ale nowe szefostwo postanowiło spełnić jego wolę i podpisało kontrakt z Leclercem.
Jak 21-latek poradzi sobie w Ferrari? Czy udźwignie presję związaną z jazdą w czerwonym samochodzie, nie mając parasola ochronnego w postaci Marchionne? Niektórzy eksperci widzą go wśród kandydatów do tytułu mistrzowskiego i są zdania, że może osiągać lepsze wyniki niż Vettel. On sam podchodzi do tego z pokorą i mówi, że na wstępie zadowoliłaby go wygrana w dwóch wyścigach - w Monako i we Włoszech.