Polski rodzynek w najlepszej lidze świata wierzy, że wkrótce nie będzie sam. Wskazuje dwa nazwiska

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Michał Kałuża podczas meczu reprezentacji Polski z Brazylią
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Michał Kałuża podczas meczu reprezentacji Polski z Brazylią

Michał Kałuża jest obecnie polskim rodzynkiem w najwyższej hiszpańskiej klasie rozgrywkowej w futsalu. Bramkarz wierzy, że wkrótce ktoś do niego dołączy. Wskazał dwóch zawodników, którzy mogliby zwrócić uwagę tamtejszych klubów.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

[/b]Michał Kałuża to bez wątpienia jeden z najlepszych polskich bramkarzy. Jego talent i umiejętności zostały zauważone w Hiszpanii, dzięki czemu w 2019 roku trafił do klubu Burela Futbol Sala. Niedługo minie jego drugi sezon w najlepszej futsalowej lidze świata. Jak sam przyznaje, chciałby zakotwiczyć w Hiszpanii na dłużej. Wierzy, że już wkrótce nie będzie jedynym polskim zawodnikiem w tej klasie rozgrywkowej.

Hiszpania wciąż walczy z koronawirusem, ale rozgrywki futsalowe przez to nie cierpią. Ponadto - jak spostrzega Kałuża - "publiczność powoli wraca na trybuny, oczywiście zachowując przy tym wszystkie zasady dotyczące pojemności".
Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Jak pan ocenia swoją dotychczasową grę w Hiszpanii? Co dały panu te przenosiny?

Michał Kałuża, zawodnik CD Burela FS i reprezentant Polski w futsalu: Do tej pory to dla mnie jedna wielka nauka. Na początku rzeczywiście było mi ciężko z nowym stylem i oczekiwaniami, ale z czasem zacząłem więcej grać i poczułem się pewnie. Na pewno od czasu wyjazdu jestem lepszym bramkarzem, a przede wszystkim czuję, że ciągle się rozwijam i mam od kogo się uczyć w tej lidze, ponieważ konkurencja wśród bramkarzy jest bardzo wysoka.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Strzela jak "nowy Messi"

Co może pan powiedzieć na temat wyników swojego zespołu w tym sezonie?

Początek sezonu był dla nas optymistyczny, potem mieliśmy spadek formy i obecnie - przed końcówką sezonu - musimy bronić się przed spadkiem (Burela zajmuje 15. miejsce, które oznacza udział w barażu o utrzymanie, niżej notowane zespoły spadają - dop. red.). Przed nami kluczowe mecze, w których będziemy grali z bezpośrednimi rywalami, ale jestem spokojny o nasz ligowy byt. Przed sezonem naszym celem była walka o play-offy, ale liga potoczyła się tak, że obecnie jest to utrzymanie.

Przejdźmy do reprezentacji Polski. Awansowaliście na mistrzostwa Europy. Czy przed eliminacjami miał pan obawy, że nie uda się tego osiągnąć?

Wiadomo, przed eliminacjami zawsze są jakieś obawy. Wyobrażałem sobie różne scenariusze. Wiedzieliśmy, że mamy silną grupę z zawsze mocną Portugalią, doświadczonymi Czechami, którzy za niedługo jadą na mistrzostwa świata i z nieobliczalnymi Norwegami. Przed startem eliminacji zakładaliśmy, że wszystko rozstrzygnie się w ostatnich dwóch meczach z Czechami i tak też się stało. Po niezłym rezultacie czułem, że u siebie potwierdzimy wyższość i to my pojedziemy na Euro.

Co - pańskim zdaniem - okazało się kluczowe w kontekście walki o awans?

Myślę, że kluczem była organizacja całego zespołu w każdym momencie eliminacji. Po drodze mieliśmy problemy niemal przed każdym meczem, ale za każdym razem potrafiliśmy się skonsolidować i walczyć  jeden za drugiego. To szczególnie było widoczne w ostatnim meczu w Opolu, gdzie - moim zdaniem - wygraliśmy przede wszystkim zaangażowaniem i chęcią osiągnięcia zwycięstwa.

W decydującym meczu z Czechami nie pojawił się pan w bramce. Był niedosyt?

Pewnie, że był niedosyt. Zawsze się trenuje po to i jeździ na reprezentację, żeby grać. Nie byłem jednak z tego powodu zły, ponieważ wiem, że trener potrzebował w bramce osoby, która jest w rytmie meczowym. Nawet jeżeli ktoś powiedziałby mi przed zgrupowaniem, ze nie będę grał, to i tak bym przyjechał, ponieważ zawsze chcę być z drużyną i wspierać ją czy to z boiska, czy z boku. Dla mnie jest też to kolejny bodziec do jeszcze większej pracy.

Domyślam się, że na Euro chciałby pan być numerem jeden...

Tak, o to będę walczył. Do Euro jeszcze sporo czasu, więc tym bardziej jest to moim celem na najbliższe pół roku po zakończeniu tego sezonu.

Największe futsalowe marzenie?

Powiedziałbym prosto, że mistrzostwo świata z Polską, ale patrząc bardziej realistycznie to medal mistrzostw Europy.

Gra w najwyższej hiszpańskiej klasie rozgrywkowej to bez wątpienia wielkie osiągnięcie. Czy chciałby pan tam zakotwiczyć na dłużej?

Tak. Z Hiszpanią wiążę na ten moment swoją najbliższą przyszłość. Czuje, że się tutaj rozwijam i jeszcze nie osiągnąłem swojego szczytu. Jeszcze dużo mam tutaj do pokazania i udowodnienia.

Na razie jest pan polskim rodzynkiem w najwyższej lidze w Hiszpanii. Jest nadzieja, że to się zmieni?

Pewnie, że jest nadzieja i mam nadzieję, że zostanie niedługo spełniona. Byłoby super mieć jakiegoś rodaka w lidze, a być może u swojego boku? Futsal w Polsce idzie cały czas do przodu, pojawiają się młodzi zawodnicy i mam nadzieję, że wkrótce któryś z nich zostanie zauważony przed hiszpański klub.

Jak pan myśli, którym z polskich zawodników mogłyby się zainteresować kluby z Hiszpanii?

Myślę, że największą szansę mają na to młodzi zawodnicy, którzy już reprezentują barwy reprezentacji narodowej, a więc mam na myśli tutaj Mikołaja Zastawnika czy Sebastiana Grubalskiego. Życzę im tego z całego serca, ale wiem, że nie jest to łatwa decyzja o przeniesieniu się do innego kraju.

Czytaj także:
Rezygnacja w Chorzowie. Mirosław Miozga nie jest już trenerem
Futsal przyciągnął ludzi przed telewizory. Znakomita oglądalność dwumeczu o awans na Euro

Komentarze (0)