Potrójna mistrzyni olimpijska z Paryża poddała się zabiegowi w czerwcu br. w klinice w Houston. Zdecydowała się na implanty silikonowe o pojemności 310 mililitrów. Rozważała nawet większy rozmiar, ale ostatecznie uznała, że przy jej warunkach fizycznych - mierzy zaledwie 142 cm przy 48 kg wagi - byłoby to za dużo.
Simone Biles przyznała też, że początkowo nie była pewna co do rozmiaru, na który się zdecydowała. - Sięgały mi aż do szyi. Spanikowałam i powiedziałam lekarce: "Wyjmijcie je, muszą być mniejsze", bo na początku wyglądały jak kosmici. Ale teraz są idealne - przyznała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Huknął nie do obrony. Asysta piętą skradła show
Na nagraniu wyjaśniła, jak wyglądał jej powrót do pełnej sprawności po operacji. Pierwsze dni były dla niej prawdziwą udręką.
- Nie mogłam ruszać się sama, więc wzięłam pełne dwa tygodnie wolnego. Cieszę się, bo mój powrót do zdrowia był ciężki. Nie dlatego, że miałam komplikacje, ale pierwszego dnia Jonathan (Owens, mąż Biles - przyp. red.) musiał podnosić mnie z łóżka i zanosić do łazienki - opowiadała. Zdaniem Biles dolegliwości wynikały z faktu, że jej muskulatura jest bardziej rozwinięta niż u większości kobiet.
28-latka w przeszłości poddała się też innym operacjom plastycznym. Przeszła blefaroplastykę - zabieg zmniejszający worki pod oczami i usuwający nadmiar skóry na powiekach - i korektę płatka ucha.
Biles to jedna z najlepszych gimnastyczek w historii. W trakcie swojej kariery zdobyła już 11 medali olimpijskich, w tym siedem złotych. Wywalczyła też 32 krążki na mistrzostwach świata, w tym aż 24 złote.