Zaraz po rozpoczęciu sobotniego meczu Boston Bruins z Tampa Bay Lightning doszło do pięściarskiego pojedynku między graczem tej pierwszej drużyny Garnetem Hathawayem a Patem Maroonem z Lightning. Sędziowie musieli przerwać grę już w 9. sekundzie, bo obaj gracze zaczęli wymieniać ciosy.
Na tę walkę zanosiło się już wcześniej, bo jeszcze zanim krążek po raz pierwszy spadł na lód, obaj zawodnicy skakali sobie do oczu, a sędziowie musieli ich rozdzielać, by w ogóle móc rozpocząć spotkanie.
Hathaway nie chciał po meczu roztrząsać całej sprawy.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Krychowiak wróci do reprezentacji Polski? "Nie wykluczam tego"
- Rozmawialiśmy krótko przed meczem i później to nastąpiło. Tyle - skomentował, zapytany przez dziennikarzy po spotkaniu o burzliwe rozpoczęcie meczu.
To, do czego doszło, nie było jednak przypadkowe, bo obaj gracze pobili się już drugi raz w tym sezonie. Bójka była pokłosiem wydarzeń z listopada ubiegłego roku, gdy Hathaway grał jeszcze w Washington Capitals.
Wtedy jego ówczesny kolega klubowy Nicolas Aubé-Kubel zaatakował głowę gracza Lightning Cala Foote'a, za co otrzymał karę meczu. Gdy sędziowie analizowali sytuację na wideo, a powtórka została pokazana na telebimie, Maroon po obejrzeniu jej chciał pobić Aubé-Kubela, a w jego obronie stanął Hathaway.
Wczoraj w walce na pięści więcej do powiedzenia miał Maroon, który zadał rywalowi sporo ciosów, ale ostatnie słowo należało do Hathawaya, bo to on w 38. minucie strzelił gola, który dał drużynie Bruins zwycięstwo 2:1 i pozwolił jej zapewnić sobie zwycięstwo w dywizji atlantyckiej NHL.
Czytaj także:
Co to było?! To zachowanie sędziego trzeba zobaczyć
Skandaliczne słowa rosyjskiego posła. "Nie tknęliśmy żadnego Ukraińca"