Po 22 latach reprezentacja Polski wróciła do elity na mistrzostwach świata. Jednak od samego początku nasza kadra była spisywana na straty. Zdaniem ekspertów wśród wszystkich zespołów to właśnie nasz stawiany był jako najsłabszy.
Tymczasem Biało-Czerwoni szybko pokazali, że tanio skóry nie sprzedadzą. Na inaugurację turnieju zmierzyli się z reprezentacją Łotwy i zaskoczyli, ponieważ w 16. minucie niespodziewanie wyszli na prowadzenie.
Na strzał z prawej strony zdecydował się Krzysztof Maciaś, a krążek wpadł do bramki między parkanami golkipera Łotwy. Trafienie to sprawiło, że nasza reprezentacja zakończyła pierwszą tercję meczu zwycięstwem.
Euforia polskich kibiców, którzy licznie wypełnili trybuny hali Ostravar Arena w czeskiej Ostrawie dobiegła końca tuż po rozpoczęciu drugiej tercji. Rywale, którzy w ubiegłorocznym czempionacie zajęli trzecie miejsce, doprowadzili do remisu w 23. minucie meczu. Bramkarz naszej kadry John Murray odbił krążek po strzale jednego z Łotyszy, ale przy dobitce Robertsa Mamcicsa był bezradny.
Jednak strata bramki w żaden sposób nie podłamała Biało-Czerwonych. Ci kontynuowali bardzo dobrą grę na tle wyżej notowanego rywala i przyniosło to efekt. Od 29. minuty nasza kadra wróciła na prowadzenie.
Pod łotewską bramką powstało zamieszanie z uwagi na strzał naszej reprezentacji. Krążek szczęśliwie odbił się od łyżwy Kamila Wałęgi i ostatecznie defensor wyprowadził Polskę na ponowne prowadzenie.
Ostatecznie zarówno po pierwszej, jak i po drugiej tercji na prowadzeniu sensacyjnie była nasza reprezentacja. Jednak tuż po rozpoczęciu ostatniej nasi rywale wykorzystali grę w przewadze, a konkretnie Rodrigo Abols, który doprowadził do remisu 2:2.
Polacy jednak robili co mogli i ostatecznie zdołali wyjść na prowadzenie po raz trzeci w tym spotkaniu. Drugie trafienie w tej rywalizacji zanotował bowiem Maciaś i nasi rywale ponownie musieli gonić wynik.
Łotwa jednak w ciągu dwóch minut zdołała odwrócić losy rywalizacji i po raz pierwszy w tym meczu wyjść na prowadzenie. Na remis trafił Kaspars Daugavins, z kolei bramka Rihardsa Bukartsa dała wynik 4:3.
Tym razem jednak to Biało-Czerwoni udowodnili, że również potrafią gonić wynik. Na nieco ponad trzy minuty przed końcem krążek w bramce umieścił Mateusz Bryk i jak się później okazało jego trafienie sprawiło, że doszło do dogrywki.
W niej jednak lepsi okazali się Łotysze. Spotkanie dobiegło końca po nieco ponad trzech minutach dodatkowej rywalizacji za sprawą drugiego trafienia Daugavinsa, które ostatecznie dało jego drużynie triumf.
Przeczytaj także:
Brutalna ocena szans Polaków w MŚ. I te słowa o Lewandowskim
Ruszyły hokejowe mistrzostwa świata. Wielkie strzelanie w polskiej grupie
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: urodziny, sesja, wywiady. Pracowity dzień reprezentantek