Można w stu procentach skupić się na hokeju - rozmowa z Maciejem Rompkowskim, hokeistą Powassan Dragons

Maciej Rompkowski przed sezonem postanowił zmienić otoczenie. Stoczniowca Gdańsk zamienił na kanadyjski zespół ligi GMHL, Powassan Dragons, gdzie zdołał już strzelić pierwszą bramkę. Hokeista w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada o nowych dla siebie realiach.

W tym artykule dowiesz się o:

Michał Gałęzewski: Patrząc na problemy organizacyjne Stoczniowca widać, że wybrałeś dobry moment na odejście z tego klubu... Jak reagujesz, gdy czytasz doniesienia o stagnacji gdańskiego hokeja?

Maciej Rompkowski: Oczywiście, że tak i jestem zaniepokojony, gdy czytam że są odwoływane kolejne mecze. Wierzę jednak, że wszystko się w Stoczniowcu ułoży, a koledzy z drużyny nie będą zważali na problemy finansowe klubu i zrobią wszystko aby zająć jak najwyższe miejsce w tabeli na koniec sezonu , czego im życzę!

Masz jakieś przemyślenia co trzeba by było zrobić, aby hokej w twoim rodzinnym mieście się rozwijał?

- Przede wszystkim trzeba profesjonalnie podejść do spraw marketingowych, gdyż wielu mieszkańców Gdańska nawet nie wie o istnieniu takiej drużyny, jak Stoczniowiec. Moim zdaniem to jest najważniejsza sprawa, dla której warto by było poświęcić dużo czasu.

Maciej Rompkowski będzie grał za oceanem - jak byś zareagował jeszcze rok temu na takie zdanie?

- Podszedłbym do takiej informacji z uśmiechem, ale nadarzyła się "życiowa" szansa na wyjazd za ocean. Grzechem by było z niej nie skorzystać.

Gdy przychodziłeś do szkółki hokejowej w Gdańsku liczyłeś, że wylądujesz ostatecznie tak daleko od rodzinnego domu?

- Gdy przyszedłem na pierwszą szkółkę hokejową w Stoczniowcu miałem zaledwie 5 lat więc nie planowałem swej hokejowej przyszłości. Mogę jednak zdradzić, że zawsze marzyłem o występach na lodowiskach NHL i dalej o tym marzę.

Uważasz, że grą zagranicą będziesz w stanie rozwinąć się na tyle, aby już wkrótce zagościć w reprezentacji Polski i dołączyć do swojego brata?

- Jeszcze dużo ciężkiej pracy przede mną, aby dostąpić zaszczytu reprezentowania Polski na imprezach międzynarodowych. Mam jednak nadzieję, że gra za oceanem i zdobyte tu doświadczenie ułatwią mi grę w kadrze.

W Powassan Dragons tworzycie sporą, polską kolonię. Mógłbyś powiedzieć coś o atmosferze między wami?

- Atmosfera jest świetna. Znamy się już długo z chłopakami, więc można powiedzieć iż tworzymy rodzinę.

A jak to wygląda w całej waszej drużynie? Poza Polakami i miejscowymi zawodnikami, hokeistów z jakich krajów macie w Powassan?

- Oprócz Polaków i Kanadyjczyków w drużynie mamy dwóch zawodników z USA, jednego Czecha oraz jednego Słowaka. Nie ma żadnych nieporozumień w drużynie. Szybko znaleźliśmy wspólny język ze wszystkimi zawodnikami.

Co mógłbyś powiedzieć o samym mieście Powassan? Pobyt w liczącym 3 tysiące mieszkańców miasteczku musi być dla ciebie czymś zupełnie nowym...

- Mówiąc szczerze to, że Powassan jest tak małym miasteczkiem zupełnie mi nie przeszkadza. Można w stu procentach skupić się na hokeju, a przecież po to tutaj przyjechałem.

Co sądzisz o samej lidze Greater Metro Junior A Hockey League? Wielu zawodników z tej ligi potrafiło wybić się do bardziej prestiżowych lig?

- Mecze w tej lidze są szybkie oraz bardzo twarde. Jest w nich dużo gry ciałem, wobec czego w mojej ocenie jest to dobra liga na podnoszenie swoich umiejętności. Wielu skautów przychodzi na mecze GMHL, tak więc jest duża szansa podpisania kontraktu w prestiżowej lidze.

Jak byś porównał tą ligę do PLH?

- Tutaj gra się typowo północnoamerykańskim stylem gry. Jest ona bardzo twarda, a lodowiska są mniejsze, przez co gra jest szybsza. W PLH natomiast, gra się europejskim stylem, czyli dużo techniki i taktyki. Nie mogę porównać tych dwóch lig, gdyż reprezentują zupełnie inny hokej.

Zdążyłeś już pokonać bramkarza rywali w meczu ligowym. Jakie były twoje wrażenia po zdobyciu pierwszej bramki w Kanadzie?

- Graliśmy dopiero dwa mecze ligowe, lecz udało mi się już zdobyć gola. Wiadomo, że czułem wielką radość i teraz mam coraz większą chęć zdobycia następnych punktów.

Co możesz powiedzieć o systemie treningów w twoim nowym klubie? Czym się różnią od tego, co pamiętasz z Gdańska?

- System jest w miarę podobny. Tak jak w Gdańsku, mamy dwa treningi dziennie na lodzie plus jeden na siłowni. I to by było na tyle, jeśli chodzi o podobieństwa. Treningi są ciężkie, na bardzo wysokim tempie. Każdy z zawodników dostaje indywidualny plan treningowy na sucho, który musi codziennie wykonywać. Uważam więc, że treningi są cięższe niż w Gdańsku.

Miałeś jakieś problemy z przystosowaniem się do kanadyjskiego systemu gry?

- Do systemu gry raczej nie, gdyż preferuje szybką i twardą grę. Największe problemy miałem z mniejszymi lodowiskami i nie obyło się bez kilku upadków. Teraz już jest dobrze.

Jesteś absolwentem SMS-u w Sosnowcu. Uważasz, że szkoła ta spełnia swoje zadanie, czy coś byś w niej zmienił?

- Nie wiem jak jest teraz w "szkółce", lecz gdy ja do niej uczęszczałem, nie miałem jej nic do zarzucenia. Treningi były prowadzone bardzo profesjonalnie i z zaangażowaniem, mieliśmy dobre zaplecze jeśli chodzi o sprzęt i kije hokejowe, internat był bardzo dobry, a i jedzenie mi smakowało. Moim zdaniem było bardzo dobrze.

Komentarze (0)