Radosław Kozłowski: Jesteś zawieszony w próżni. Nie rozwiązałeś jeszcze kontraktu z Naprzodem, a to oznacza, że musisz w Unii występować na prawach zawodnika amatorskiego...
Miroslav Zatko, nowy obrońca Aksam Unii Oświęcim: Wysłałem pismo o rozwiązanie kontraktu, ale o tej sytuacji zadecyduje sąd polubowny. Mam nadzieję, że racja będzie po mojej stronie.
Okres gry w Janowie będziesz jednak wspominał z łezką w oku?
- Tak, przeżyłem tam wiele pięknych chwil. Dziękuje kibicom za to, że zawsze mnie wspierali. Za wszystkie miłe gesty chciałem się im odwdzięczyć moją postawą na lodzie.
Prezesa Grycnera też będziesz miło wspominał?
- Powiem tak: z prezesem zawsze potrafiliśmy dojść do porozumienia. Tylko ostatnio mieliśmy problem z dogadaniem się. To zaważyło o tym, że zdecydowałem się na zmianę barw klubowych.
Trafiłeś do Unii, choć chrapkę na ciebie miało także Zagłębie Sosnowiec...
- Dzwonił do mnie prezes Bernat, ale poinformowałem go, że podjąłem już decyzję. Chciałem grać w Unii i to mi się udało.
Rozmowy z Aksam Unią prowadziłeś już w sierpniu. Co wtedy poszło nie tak?
- Zgadza się. Oświęcimscy działacze sondowali możliwość mojego zatrudnienia, ale ostatecznie nie udało się. Teraz wspólnymi siłami osiągnęliśmy cel.
Aklimatyzacja w drużynie nie powinna stanowić problemu. Z ponad połową zespołu miałeś okazję już grać...
- Oczywiście, trafiłem do dobrze poukładanej drużyny, złożonej z moich dobrych znajomych. Mam z nimi bardzo dobry kontrakt.
Trochę się jednak zmieniło...
- No tak. Nowy zespół, nowe miasto, nowy rodzaj treningów. Trzeba się do tego przyzwyczaić i szlifować formę, bo do najważniejszej części rozgrywek pozostało już niewiele czasu.
Przed wami zostały postawione ambitne cele: wejście do półfinału i dobre występy w kluczowej fazie Pucharu Polski. Stać was na to?
- Pewnie, że tak. Kadrowo mamy jedną z najmocniejszych drużyn w Polsce. Musimy dobrze pracować na treningach, zostawiać jak najwięcej serca na lodzie, a wtedy powinno być dobrze.
Jak podoba ci się w Oświęcimiu? W tej spokojnej mieścinie żyje się inaczej niż w Katowicach...
- Na Słowacji mieszkałem w Povazskiej Bystricy, w małym i urokliwym miasteczku, dlatego jestem przyzwyczajony do ciszy i spokoju. Bardzo mi się w Oświęcimiu podoba.
Trener Spisiak wciąż szuka dla ciebie odpowiedniego miejsca. Przymierzał cię do Pawła Droni, grałeś także z Grześkiem Piekarskim. Z którym z nich czujesz się lepiej?
- Ciężko mi porównywać. Obaj to świetni defensorzy. Świetnie bronią, świetnie grają do przodu. Grzesiek ma za sobą występy w reprezentacji, a Paweł jest jej wielką przyszłością. Decyzja należy do trenera, ja się dostosuję.