Dużo emocji, mało bramek - relacja z meczu GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim

Tyszanie po emocjonującym spotkaniu pokonali Unię Oświęcim 2:1. O wszystkim zadecydowały rzuty karne, ponieważ po regulaminowym czasie gry na tablicy wyników widniał remis. Bohaterami obu zespołów zostali bramkarze.

W tym artykule dowiesz się o:

Mecz rozpoczął się dość wyrównanie, choć można było dostrzec minimalną przewagę tyszan na tafli. Gospodarze podobnie jak w poprzednich pojedynkach nie potrafili wykorzystać liczebnej przewagi. Najpierw przechytrzyć z niebieskiej linii Piotra Jakubowskiego próbował Miroslav Zatko, a następnie Peter Gallo, jednak bramkarz miejscowych nie dał się oszukać. Gospodarze znaleźli się w trudnej sytuacji, kiedy sędzia dwa razy z rzędu nałożył karę na Adama Bagińskiego. Na szczęście tyszanie rozsądnie zagrali w obronie i nie stracili gola. Z dobrej strony pokazał się również Jakubowski broniąc kilka groźnych strzałów. Zawodnicy obu drużyn grali na sto procent. Tychy stosowały wysoki presing przez większość czasu gry. Adrian Parzyszek dwukrotnie strzelał na bramkę Witka, ale bezskutecznie. Pierwsza tercja zakończyła się bezbramkowym remisem.

W drugiej odsłonie meczu zawodnicy kilka razy wdawali się w przepychanki między sobą. Hokeiści Unii Oświęcim często grali nie czysto, czym prowokowali tyszan. Sam na sam z bramkarzem gospodarzy stanął Lukas Riha, ale ponownie obronną ręką z tego starcia wyszedł Jakubowski. Tyszanie odpowiedzieli kontrą zakończoną strzałem Jakuba Witeckiego, po którym krążek otarł się o boczny słupek bramki. Premierowe trafienie w meczu zapisał na swoim koncie Michał Woźnica, który dostał idealne podanie przed bramkę od Adama Bagińskiego. Na tyskim lodowisku rozpoczął się festiwal kar i niestety to GKS częściej był odsyłany na ławkę. Piotr Jakubowski ze wsparciem swoich kolegów z drużyny ponownie uchronił gospodarzy przed stratą gola.

Ostatnia tercja nie najlepiej rozpoczęła się dla podopiecznych trenera Sejby. Już na początku sędzia nałożył karę na Michała Kotlorza. Tyszanie coraz częściej byli spychani do defensywy. Przed świetną okazją na podniesienie wyniku w spotkaniu stanął Radosław Galant, jednak młody napastnik strzelił obok bramki. Widać było duże zaangażowanie zawodników obu drużyn. Tyszanom brakowało trochę szczęścia pod bramką rywali. Pomimo, że wynik przypominał bardziej spotkanie piłkarskie niż hokejowe to emocji na Stadionie Zimowym w Tychach nie brakowało. O czas dla swojej drużyny poprosił Ladislav Spisiak. W dogodnym momencie do boksu zjechał Przemysław Witek. Tyszanie przejęli krążek i wybili go ze swojej tercji obronnej. Guma zmierzała w kierunku pustej bramki, ale otarła się o słupek. Tym razem o czas dla drużyny poprosił Jiri Sejba. Miejscowi przez ponad minutę grali w przewadze. Oświęcimianie ruszyli z kontrą i po analizie wideo sędzia uznał bramkę strzeloną przez Wojciecha Wojtarowicza. Czekała nas dogrywka. W doliczonym czasie gry na bramkę Jakubowskiego strzelał Robert Krajci, ale wynik pozostał bez zmian. Na ławkę kar odesłany został Paweł Dronia. Tyszanie starali się rozegrać zamek. Z niebieskiej próbował Łukasz Sokół. Dogrywka nie przyniosła jednak rozstrzygnięcia i o wszystkim zadecydowały rzuty karne. Gola na wagę zwycięstwa dla tyszan zdobył Roman Simicek. Najlepszymi zawodnikami spotkania wybrani zostali Piotr Jakubowski oraz Przemysław Witek. W trakcie meczu na tyskim lodowisku pojawił się święty Mikołaj, który rozdawał słodkie upominki najmłodszym kibicom GKSu Tychy.

GKS Tychy - Unia Oświęcim k.2:1 (0:0, 1:0, 0:1, d.0:0, k.1:0)

1:0 Michał Woźnica (Adam Bagiński, Łukasz Sokół) 5/4 28’

1:1 Wojciech Wojtarowicz (Miroslav Zaťko) 4/5 59’

2:1 Roman Šimíček (rzut karny)

GKS: Jakubowski - Kotlorz (4), Gwiżdż (4); Vitek, Parzyszek (2), Witecki - Sokół, Jakes; Bagiński (4), Simicek, Woźnica - Majkowski (2), Csorich; R.Galant (2), Garbocz, Krzak - Paciga, Banachewicz, Gurazda.

Unia: Witek - A.Kowalówka, Gallo; Tabacek, Jakubik (2), Wojtarowicz - Gabryś, Zatko (2); Riha, Jaros, Krajci (4) - Dronia (2), Piekarski (2); Bibrzycki, Stachura (4), Sękowski - Cinalski, Połącarz; Jurczak.

Komentarze (0)