Mariusz Kieca: Jedna feralna minuta

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W Sosnowcu wszyscy wierzyli, że jeśli uda się pokonać problemy natury organizacyjnej, to na lodzie zwyciężą hokeiści Zagłębia. Jednak los chciał inaczej, brak koncentracji podczas zaledwie jednej minuty zadecydował o tym, że punkty powędrowały do Jastrzębia.

Początek spotkania zapowiadał jednostronne widowisko, ale z czasem gra zaczęła się wyrównywać. Świadczy o tym choćby wynik - 2:2. Jednak tak szybko jak sosnowiczanom udało się zremisować, tak szybko ich rywale znów "odskoczyli". W ciągu zaledwie jednej minuty, a dokładnie 51 sekund, brak koncentracji w ekipie gospodarzy zaprzepaścił całą ich pracę. Jeden ze szkoleniowców Zagłębia za przegraną wini między innymi ten moment. - Udało nam się doprowadzić do remisu, ale ta jedna feralna minuta, gdy straciliśmy dwie bramki, zadecydowała o późniejszym przebiegu spotkania. Potem znowu wyrównaliśmy stan meczu, ale dostaliśmy niepotrzebną karę. W JKH znaleźli się egzekutorzy, którzy potrafili wykorzystać tę sytuację - wskazał Mariusz Kieca, szkoleniowiec Zagłębia.

Po Nowym Roku z sosnowieckiego obozu dotarła informacja o kontuzji - rękę złamał Łukasz Kisiel. Utrata kolejnego zawodnika jest dla drużyny niczym wyrok, na każdy mecz trenerom jest bowiem bardzo trudno ustalić trzy pełne piątki. Zespół nie może przystąpić do spotkania jeśli w jego składzie nie ma minimum 17 zawodników (trzy piątki i dwóch bramkarzy). - Krawiec szyje na tyle, ile wystarcza mu materiału. U nas jest tak samo. Pracujemy z dnia na dzień, nic nie możemy zaplanować, sytuacja jest niestabilna - zdawał się bagatelizować całą sprawę.

Podczas spotkania z JKH na lodzie, tradycyjnie już, bardzo dobrze zaprezentował się bramkarz Tomasz Dzwonek, który wielokrotnie ratował swoją ekipę przed stratą bramki. Jednak szkoleniowiec wyróżnił innego zawodnika. - Najlepszą pracę wykonał Łukasz Zachariasz, który bardzo dobrze poprowadził trzecią piątkę. Ta formacja nie straciła żadnego gola, a co więcej strzeliła jednego. Wypełnili więc powierzone im zadanie w 200 procentach. Łukasz ma trudne zadanie, bo ma słabszych skrzydłowych, a w tym meczu zagrali bardzo dobrze w defensywie - argumentował Kieca.

Zagłębie niezbyt dobrze rozpoczęło Nowy Rok, który miał przynieść zdecydowanie mniejszą ilość problemów. Jednak przegrany mecz z Unią Oświęcim, zweryfikowany jako walkower, kolejna kontuzja w drużynie oraz porażka z JKH na pewno nie należą do grupy tych dobrych informacji. - Szkoda, że wykonaliśmy tylko 50 procent pracy jaką byliśmy w stanie. Teraz brakuje nam tego w spotkaniach z takimi drużynami (jak JKH Jastrzębie i Unia Oświęcim - przyp. red.). W grudniu jeszcze jakoś utrzymywaliśmy to tempo, a teraz nie mamy za bardzo podstaw, by tak było nadal. Jest taka, a nie inna sytuacja i musimy się teraz przygotowywać do tych najważniejszych meczów. Każdy gra o inne cele, my gdzieś będziemy szukać szansy na pewne miejsce w play-off - szczerze przyznał trener sosnowiczan.

W niedzielę Zagłębiacy będą mieli okazję do poprawy nie tylko swoich humorów, ale przede wszystkim sytuacji w tabeli, która po dwóch pierwszych noworocznych kolejkach nie wygląda zbyt ciekawie. - Spotkanie w Janowie jest decydujące. Jeśli wygramy, to będziemy mieli 10 punktów przewagi (nad KTH Krynicą - przyp. red.), co zagwarantuje nam spokój w głębi ducha. Potem będziemy podejmować KTH Krynicę. Niedzielny mecz jest więc dla nas bardzo, bardzo ważny - powiedział Mariusz Kieca.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)