Wiara skończyła się za szybko - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - GKS Tychy
Spotkania pomiędzy ekipami z Zagłębia Dąbrowskiego i Śląska zawsze wzbudzają większe emocje, tak było również w tym przypadku. O ile premierowa odsłona meczu była jednostronna, o tyle od drugiej tercji zaczęła się gra. Sosnowiczanom udało się doprowadzić do remisu, ale marzenia o dogrywce i jakiejkolwiek zdobyczy punktowej prysły na 5 minut przed końcową syreną.
Olga Krzysztofik
Początek spotkania to natychmiastowy atak tyszan, którzy stworzyli wiele groźnych sytuacji, a ich rywale - żadnej. Udało im się to dopiero po 3 minutach, a GKS przed stratą bramki uratowała tylko bardzo dobra interwencja Arkadiusza Sobeckiego. Była to jedyna odpowiedź sosnowiczan na nadal nieustający atak. Przyjezdni nie zdobyli bramki tylko przez własne błędy w wykańczaniu akcji, które polegały albo na strzale obok bramki lub w Tomasza Dzwonka. Jednak między słupkami Zagłębie miało swoje najsilniejsze ogniwo. W 8 minucie z akcją wyszedł Tomasz Kozłowski, ale strzelił daleko obok bramki. Sosnowiczanie nie potrafili wykorzystać gry w przewadze. Jak należy strzelać gole pokazali im ich rywale - szybki atak w trójkę przyniósł im piękną bramkę (0:1). W 16 minucie gospodarze przeprowadzili atak, ale był on równie chaotyczny, co mało groźny. Niespełna 2 minuty później w wyśmienitej sytuacji znalazł się Ladislav Paciga, który dostał podanie po wznowieniu z bulika, ale fatalnie spudłował. Na 28 sekund przed końcem po spokojnie rozegranej akcji wynik podwyższył (0:2).
Pierwsze akcje to popis gry Tomasza Dzwonka. Dopiero po 2 minutach Zagłębiakom udało się wydostać z własnej tercji, ale ich rywale szybko ich zawrócili. Tyszanie nieustannie atakowali, ale sosnowiczanom udało się w 24 minucie stworzyć bardzo groźną dwójkową akcję Rafał Twardy-Jarosław Dołęga. Niespełna minutę później z krążkiem wyszedł Marcin Kozłowski, którego zdołali dogonić tyscy obrońcy. Sędziowie podyktowali karnego, którego wykorzystał starszy z braci Kozłowskich (1:2). Od tego momentu Zagłębie zaczęło grać. Dwuminutowa gra w przewadze już po 8 sekundach mogła zakończyć się bramką dla gospodarzy, ale zbyt lekko uderzył Andrzej Banaszczak. W 32 minucie pustą bramkę miał przed sobą Łukasz Zachariasz, ale szczęście dopisało GKS-owi. Sosnowiczanie praktycznie przez 6 minut ciągle grali w przewadze jednego zawodnika, co prawda stwarzali sytuacje bramkowe, ale nie potrafili ich wykorzystać. Minutę przed końcem szczęście, a właściwe poświęcenie w obronie gospodarzy spowodowało, że po drugiej tercji było 1:2.
Trzecia odsłona meczu rozpoczęła się, tradycyjnie, od ataku tyszan, którzy przeważali nawet podczas gry Zagłębia w przewadze. W 46 minucie bardzo dobrą sytuację miał Rafał Twardy, ale w pojedynku lepszy okazał się tyski bramkarz. Natomiast w 48 minucie na połowie lodu krążek przejął Marcin Kozłowski, który skierował krążek w róg bramki i tym samym doprowadził do remisu (2:2). W 50 minucie Jakub Witecki wyjechał z krążkiem, ale przekombinował strzał. Ponownie do głosu doszedł Tomasz Dzwonek, który raz po raz popisywał się obronami. Czas upływał nieubłaganie i zanosiło się na dogrywkę. Jednak w 55 minucie wymierzonym strzałem popisał się Łukasz Sokół. Mimo że krążek odbił się od słupka, to bramka padła (2:3). Marzenia sosnowiczan o dogrywce i jakiejkolwiek zdobyczy punktowej rozmyły się. W 56 minucie ponownie pustą bramkę miał przed sobą Łukasz Zachariasz i ponownie nie wykorzystał tej sytuacji. Na 30 sekund przed końcową syreną zjechał Tomasz Dzwonek, Zagłębie więc nadal walczyło i wierzyło w doprowadzenie do dogrywki. Tuż przed końcem na środku tafli krążek przejął Adrian Parzyszek, ale za mocno wypuścił go sobie do przodu i fatalnie spudłował.