- Chcieliśmy wygrać w Oświęcimiu i dalej liczyć się w walce o pierwsze miejsce w tabeli - wyjaśniał kapitan GKS-u Adrian Parzyszek. - Jednak spotkanie z Unią pokazało nam, że nie zasłużyliśmy na to, by przystąpić do play-off z pozycji lidera.
Żądza rewanżu
Po dotkliwej porażce z Cracovią 2:8, oświęcimianie pałali żądzą rewanżu. O jak najszybszym zmazaniu plamy na honorze marzyli zwłaszcza oświęcimscy stranieri, których Karel Suchanek po dwóch ostatnich spotkaniach mocno krytykował. W niedzielę obcokrajowcy pokazali inne oblicze i byli siłą napędową zespołu. W ataku świetnie radzili sobie Robert Krajci i Lukas Riha, a formacją obronną doskonale dyrygował Miroslav Zatko, wspomagany przez "cofniętego" napastnika Petera Tabacka i Pawła Dronię.
- Trener Suchanek zmienił troszkę schemat gry. Przede wszystkim wychodzimy do forecheckingu dwoma skrzydłowymi, a co za tym idzie więcej zadań defensywnych ma też środkowy - wyjaśniał Robert Krajci. - Można pokusić się o stwierdzenie, że GKS nie był chyba przygotowany na taki wariant gry - dodał.
Słowacki skrzydłowy w niedzielę był nie do zatrzymania. Dużo jeździł, sporo strzelał, a zawody zakończył z okazałą zdobyczą trzech bramek i dwóch asyst. To właśnie "Robo" w 5. minucie otworzył wynik spotkania, urywając się . Dziesięć minut później zagrał krążek wprost na łopatkę kija Lukasa Rihy i oświęcimska hala eksplodowała po raz drugi.
Słabi tyszanie
Tyszanie sprawiali wrażenie całkowicie zaskoczonych i mocno rozkojarzonych. Nie radzili sobie z wysokim pressingiem gospodarzy, nieporadnie grali też w ataku. Co prawda na bramkę Rihy odpowiedział Łukasz Mejka (krążek odbił się jeszcze od Jerzego Gabrysia), ale w drugiej i trzeciej tercji "Trójkolorowi" zatracili strzeleckie walory.
Podopieczni Jirego Sejby nie wypełniali też założeń taktycznych i często odpuszczali krycie, a swoich szans nie zmarnowali Miroslav Zatko i Robert Krajci. - Do stanu 3:1 ten mecz jeszcze jakoś wyglądał. Później Unia wybiła nam z głowy zwycięstwo - stwierdził Adrian Parzyszek.
Sporo pracy miał Arkadiusz Sobecki, ale po przegranym pojedynku sam na sam z Miroslavem Zatko, poprosił o zmianę. - Arek miał dzisiaj słabszy dzień, podobnie jak cała nasza drużyna - twierdził Dominik Salamon, drugi trener GKS Tychy.
Szczęścia nie miał także zmiennik Sobeckiego, Piotr Jakubowski, który zachował czyste konto zaledwie przez 4 minuty i 50 sekund. Najpierw skapitulował po uderzeniu Roberta Krajciego, a później po strzale z nadgarstka Adriana Kowalówki.
Oświęcimianom w końcówce brakowało już sił. - Zgadza się, ale wtedy mogliśmy liczyć na Krzyśka Zborowskiego, który przez całe spotkanie był pewnym punktem naszego zespołu. W ostatnich dziesięciu minutach uratował nas przed stratą co najmniej dwóch bramek. To właśnie on zasłużył na miano zawodnika meczu - stwierdził Karel Suchanek.
- Rywale wykorzystywali każdy nasz błąd. Byliśmy od Unii słabsi, wolniejsi i przede wszystkim mniej skuteczni - podsumował drugi trener tyszan.
Aksam Unia Oświęcim - GKS Tychy 7:1 (2:1, 3:0, 2:0)
1:0 - Robert Krajci 5', 4/5
2:0 - Lukas Riha (Robert Krajci, Miroslav Zatko) 15', 4/4
2:1 - Łukasz Mejka (Roman Simicek) 15', 4/4
3:1 - Miroslav Zatko (Lukas Riha, Robert Krajci) 21', 5/4
4:1 - Robert Krajci (Lukas Riha) 27'
5:1 - Miroslav Zatko (Waldemar Klisiak) 36', 4/5
6:1 - Robert Krajci (Peter Tabacek, Lukas Riha) 41'
7:1 - Adrian Kowalówka (Grzegorz Piekarski) 44'
Składy:
Aksam Unia: Zborowski - Zatko, Dronia (2); Krajci (4), Tabacek, Riha - Flasar (2), Gabryś (2); Valusiak, Stachura, Jaros - Piekarski, A. Kowalówka (2); Klisiak, Jakubik, Wojtarowicz.
Trener: Karel Suchanek.
GKS Tychy: Sobecki (od 35:25 Jakubowski) - Gonera, Kotlorz (8); Witecki, Parzyszek (2+10), Vitek - Jakes, Sokół; Paciga (2), Simicek, Bagiński (2) - Csorich, Mejka (2); Krzak, Garbocz, Galant oraz Woźnica (2).
Trener: Jiri Sejba.
Sędziowali: Molenda - Przyborowski, Syniawa.
Kary: Unia 14 minut (w tym 2 min. kary technicznej) - GKS 30 minut (w tym 10 min. dla Parzyszka za niesportowe zachowanie i 2 min. kary technicznej).
Widzów: ok. 3000.