Jacek Szopiński (trener MMKS-u Podhale): Jestem wściekły, że przegraliśmy ten mecz, bo stało się to na własne życzenie. Po pierwszej tercji powinno być przynajmniej 3:0, później wszystko się wyrównało i złapaliśmy bardzo dużo kar, co przesądziło o tym, że przeciwnik doszedł do głosu i zaczął strzelać bramki. Mecz zrobił się na styku i był moment, który zaważył że nie wygraliśmy. Stało się to podczas przewagi 5 na 3, dodatkowo akcja Baranyka powinna zakończyć się bramką. To jest sport i tak to wygląda, przegraliśmy pierwszy mecz i myślę, że rywalizacja potrwa dłużej i liczę, że jesteśmy w stanie przejść drużynę Stoczniowca. Przerwę wykorzystaliśmy głównie na szlifowanie formy, popracowaliśmy też nad przygotowaniem fizycznym, ale taka przerwa nie powinna mieć miejsca, bo drużyny wypadają z rytmu meczowego. Nie wiedzieliśmy jak ta drużyna zagra po tej za zdecydowanie za długiej przerwie. Chcieliśmy zagrać dwa mecze w Gdańsku, a potem dwa w Nowym Targu, ale nie doszło to do skutku. Wcześniej ten play-off powinien być tak ustawiony. Są to duże koszty dla klubów, bo mogliśmy mieć 1-2 wyjazdy, a tak będziemy mieli 2-3, podobnie mniej wyjazdów miałby Stoczniowiec.
Tadeusz Obłój (trener Stoczniowca): Z wyniku jestem zadowolony, walczymy o 5 miejsce. Nie byliśmy faworytami, bo graliśmy z Mistrzem Polski. Z gry nie koniecznie jestem zadowolony, bardzo mocno pracowaliśmy przez ostatnie 10 dni i był to jeden z najsłabszych naszych meczów z Podhalem. Nie lekceważymy rywala i musimy uważać na kanadyjskie serca Górali, musimy zagrać lepiej w Nowym Targu. Jestem optymistą, że wygramy trzy mecze. Myślę już o meczu wyjazdowym. W klubie niestety ważniejsi są juniorzy, niż pierwsza drużyna i przez to tylko we wtorki i w piątki mogę korzystać z juniorów, którzy w soboty i w niedziele muszą grać w rozgrywkach juniorów starszych i juniorów młodszych.