Po meczu bramkarz Comarch Cracovii nie krył zadowolenia: - Cieszy spora różnica bramek, ale najważniejsze jest zwycięstwo. Brakuje nam już tylko dwóch wygranych do upragnionego złota - mówił po zakończeniu spotkania Rafał Radziszewski. W poniedziałek na lodowisku przy Siedleckiego padł wynik, który rzadko się zdarza w finale: - Na pewno dla kibiców nie był to najpiękniejszy mecz chociaż padło sporo bramek. Każdy chyba woli finał bardziej zacięty. My jednak musimy patrzeć na to aby było zwycięstwo, nie musi być ładne czy okazałe - podsumował popularny Radzik.
Mimo wszystko trzeba stwierdzić, że w meczu sporo się działo. Jak wyglądało to z punktu widzenia bramkarza? - Pierwsza tercja była wyrównana. Mało mieliśmy strzałów z obu stron. Drużyny się badały. Tuż przed przerwą doszło do wydarzenia, które jak się potem okazało wpłynęło na losy meczu: - Pod koniec tercji niepotrzebna kara Grześka. Potem pięć minut gry w osłabieniu. Myślę, że to było ważne, te pierwsze minuty drugiej tercji podczas których nie straciliśmy bramki. Uwierzyliśmy wtedy, że Tychy nie są w stanie nawiązać z nami walki - wspomina zawodnik Comarch Cracovii. - Potem trzy kolejne bramki i już było praktycznie po meczu. W trzeciej tercji już nic się nie mogło zdarzyć, chodziło o dogranie meczu do końca - stwierdził z uśmiechem bramkarz Pasów.
Reprezentant Polski był nieco zdziwiony postawą przeciwników: - Strzelić osiem bramek w finale i to Tychom - kręcił głową z niedowierzaniem. - GKS nie był w stanie założyć nawet zamka przy grze w przewadze. Oddali może trzy strzały. Nie wychodziło im wiele, a my dobrze się broniliśmy - zakończył Radziszewski.
Co na to jego były kolega z drużyny, który dziś gra w barwach GKS? - Słabo wyglądał ten mecz. Wierzę, że w następnym spotkaniu będzie lepiej - dodał z nadzieją Marian Csorich. – Zapytany o niemoc strzelecką podczas gry w przewadze odparł smutno: - Przez cały sezon mieliśmy problem z grą w przewadze i tak było i w pierwszym meczu. Nie wiem dlaczego tak jest, ale to nie mnie oceniać - uciął były zawodnik Pasów. Czy jego zdaniem zespół Jiřego Šejby był źle przygotowany do tego meczu? - Ja mogę wypowiadać się za siebie - czuje się w porządku - stwierdził kategorycznie Csorich i szybko dodał: -Na tym nie kończy się ten play-off. My się na pewno nie poddajemy.