Polski hokej potrzebuje sukcesu na arenie międzynarodowej - rozmowa z Ladislavem Pacigą, byłym hokeistą GKS-u Tychy

Ladislav Paciga to słowacki napastnik, który po trzech sezonach gry dla GKS-u Tychy, zdecydował się na opuszczenie śląskiego klubu. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodnik podsumowuje swoje występy w drużynie aktualnego wicemistrza Polski, a także porównuje hokej słowacki do polskiego.

Michał Konarski
Michał Konarski

Michał Kowalski: Miniony sezon zakończył się dla ciebie zdobyciem srebra w PLH. Uważasz to za sukces, czy jednak jesteś trochę rozczarowany?

Ladislav Paciga: Trzeba przyznać, że to drugie miejsce to bardzo dobry wynik, ale ja bardzo chciałem zdobyć wreszcie złoto w Polsce. Przed sezonem mówiło się, że mamy drużynę, która jest w stanie ten cel osiągnąć. Podczas tych 3 lat, które spędziłem w Tychach były medale brązowe, srebrne, więc naprawdę zależało mi, by w końcu być mistrzem kraju. Ale muszę uczciwie powiedzieć, że Cracovia była lepsza i jak najbardziej zasłużenie zdobyła tytuł mistrzowski.

Ale szansa na pokonanie Cracovii z pewnością była…

- Szansa jest zawsze i była też podczas spotkań finałowych, szkoda, że Cracovia zaczynała rywalizację z bonusem. Do tego my "zawaliliśmy" całkowicie dwa pierwsze mecze finału i tak się to wszystko potoczyło. Tak jak mówiłem, to krakowianie byli lepsi i wygrali w sportowej walce. A bonus nam też przecież pomógł w rywalizacjach ze Stoczniowcem i Unią Oświęcim.

Jesteś zadowolony ze swojej gry w sezonie 2010/11?

- W tym sezonie już na samym początku doznałem nieprzyjemnej kontuzji, która na jakiś czas wyłączyła mnie z gry. Stało się to w ostatnim sparingu przed rozpoczęciem rozgrywek ligowych… Gry wróciłem, wydawało mi się, że dojście w krótkim czasie do wysokiej formy będzie niezwykle trudne, ale grało mi się naprawdę dobrze, czym byłem dość zdziwiony. Później jednak grałem już rzadziej, dopiero pod koniec fazy play off znów dostałem się do pierwszej piątki zespołu.

Jak czułeś się w Tychach?

- Te trzy sezony, które spędziłem w Tychach będę wspominał bardzo dobrze, poznałem wielu wspaniałych ludzi i naprawdę podobało mi się tam.

A jak czułeś się w drużynie? Z kim najlepiej się rozumiałeś?

- W zespole czułem się również bardzo dobrze, była przede wszystkim dobra zabawa i pasja. Nawet, kiedy wyniki były nieco gorsze, atmosfera w szatni i tak się nie zmieniała. Najlepiej oczywiście rozumiałem się z zawodnikami, których poznałem grając już w Zvoleniu na Słowacji i to z nimi najłatwiej było mi się porozumieć. Poza tym dobry kontakt miałem też z Garboczem, Parzyszkiem, a wcześniej z Robinem Baculem, z którym spędzałem dużo czasu. Ale problemów komunikacyjnych, czy jakichkolwiek innych nie miałem z nikim. Jestem człowiekiem, który dość łatwo nawiązuje kontakty.

Czy liga polska jest według ciebie dużo słabsza od słowackiej?

- Trudno porównywać, bo na Słowacji hokej jest sportem narodowym, uprawia go bardzo dużo ludzi. W Polsce jak wiemy wygląda to zupełnie inaczej. U was to dyscyplina dużo mniej popularna, nie jest także aż tak interesująca dla potencjalnych sponsorów. Myślę jednak, że z każdym sezonem poziom PLH zdaje się rosnąć i poprawiać. Potrzebujecie chyba przede wszystkim sukcesu na arenie międzynarodowej.

Wcześniej grałeś w Polsce w Podhalu Nowy Targ. Uważasz, że zmiana klubu na GKS Tychy była dobrym posunięciem?

- Zmiana klubu była bardzo dobrym pomysłem. Cieszę się z tego, że miałem okazję grać u boku Adriana i Robina. Ogólnie wszyscy dobrze się rozumieliśmy i było świetnie. Okres spędzony w Tychach, tak jak powiedziałem, będę wspominał bardzo dobrze.

A co powiesz o kibicach GKS-u?

- Kibice naprawdę robili kapitalną atmosferę nie tylko podczas meczów, ale także przed i po nich. Byli jednak także bardzo wymagający i chcieli sukcesu, no ale tak przecież jest w każdym klubie, bo wszyscy chcą być najlepsi. To wspaniałe uczucie, gdy strzelasz gola, a cała hala skanduje twoje nazwisko.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×