PP: Jedenaście goli i walka do końca - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Ciarko Sanok
Sosnowiczanie nie byli faworytami pojedynku z sanoczanami, ale swoją grą udowodnili, że nie można ich lekceważyć. Po heroicznej walce musieli jednak uznać wyższość swoich rywali, którzy zwyciężyli 7:4.
Olga Krzysztofik
Niedzielne spotkanie na Stadionie Zimowym rozpoczęło się minutą ciszy ku uczczeniu pamięci tragicznie zmarłych hokeistów Lokomotiwu Jarosław.
Wydarzenia na tafli od samego początku miały szybkie tempo, dowodem był pierwszy strzał na bramkę, który był groźny - oddał go Tomasz Malasiński w 2. minucie. Tym samym Ciarko rozpoczęło napór na sosnowiecką bramkę. Natomiast gospodarze byli trochę zaspani, przez siedem minut nie oddali ani jednego strzału. Ich niemoc przełamał dopiero Rafał Cychowski, ale nie zagroził sanockiej bramce.
Wynik pojedynku otworzył Krystian Dziubiński (0:1). Sosnowiczanie stracili gola, ale dalej prezentowali się słabo. Natomiast w 12. minucie lód musiał opuścić Sebastian Baca, który doznał kontuzji barku i zakończył spotkanie. Zagłębiakom nadal nie kleiła się gra, co skrzętnie wykorzystywali ich rywale. Napór sanoczan przyniósł efekt w postaci bramki, z wysokości bulika uderzył Bogusław Rąpała (0:2).
Od początku drugiej tercji przyjezdni kontynuowali atak, a gospodarze nadal nie mogli znaleźć na niego odpowiedzi. Co więcej, zawodnicy Ciarko potwierdzili swoją dominację na lodzie dwoma trafieniami (0:4). Dopiero to wzbudziło w sosnowiczanach wolę walki, a Robert Kostecki wpakował krążek do pustej bramki (1:4). Zagłębie rzuciło się do ataku, miało dwie podobne akcje w przeciągu pięciu minut, ale złe strzały spowodowały, że niemal stuprocentowe akcje nie przyniosły bramki.
Jednak liczył się fakt, że sosnowiczanie obudzili się w stu procentach i podjęli walkę z sanoczanami. Gospodarze grali odważnie, ale nie potrafili wykończyć dobrze zapowiadających się akcji, bo albo mieli problem z celnością, albo obrona Ciarko przejmowała krążek. Mimo starań stracili oni kolejną bramkę (1:5). Urozmaiceniem spotkania było zachowanie Dziubińskiego, który zjeżdżając na karę huknął drzwiami za co dostał dziesięć minut za niesportowe zachowanie. Natomiast w 38. minucie Maciej Szewczyk udowodnił, że nawet najmniej groźna sytuacja może zakończyć się trafieniem (2:5).
Początek trzeciej odsłony to znowu nieudane akcje Zagłębia, które miało duży problem ze skutecznością i wykorzystywaniem sytuacji. W 45. minucie sam na sam wyszedł Tobiasz Bernat, ale przegrał ten pojedynek. Niespełna sześćdziesiąt sekund później w podobnej akcji został powstrzymany przez obrońców. Bramkę udało mu się zdobyć dopiero za trzecim razem (3:5). Na lodzie jednak przeważali hokeiści Ciarko, którzy rzucili się do ataku, ale sosnowieckiej bramki dzielnie i bardzo dobrze bronił Tomasz Dzwonek.
Sanoczanie dążyli do gola, którego w końcu zdobyli, jego autorem był Krzysztof Zapała (3:6). Niespełna minutę musieli czekać na odpowiedź rywali, swoje drugie trafienie zaliczył bowiem Tobiasz Bernat (4:6). Sosnowiczanie poczuli szansę na korzystny wynik w tym spotkaniu, więc atakowali bramkę Ciarko. W 56. minucie bardzo dobrej sytuacji nie wykorzystał Szewczyk, ale strzał równie dobrze obronił Przemysław Odrobny. Na trzy minuty przed końcową syreną o czas poprosił duet szkoleniowy Zagłębia, ale nie przyniósł on oczekiwanego efektu. W zamian Marcin Kolusz zdobył siódmą bramkę dla Ciarko (4:7).