Ślązacy nie zatrzymali się na Pasach - relacja z meczu Comarch Cracovia - GKS Tychy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Nie mieliśmy za dużo emocji w piątkowy wieczór na lodowisku Comarch Cracovii. Gospodarze nadspodziewanie łatwo ulegli zespołowi GKS-u Tychy zdobywając zaledwie jedną bramkę. Goście po wpadce na własnym terenie zaprezentowali dobry hokej i dzięki zwycięstwu nad Pasami powrócili na fotel lidera

W tym artykule dowiesz się o:

Początek meczu zwiastował doskonałe spotkanie. Oba zespoły przeprowadzały szybkie ataki raz jedną, raz drugą stroną. W pierwszej minucie gola mógł zdobyć Piotr Sarnik ale nie trafił w krążek podany zza bramki. Po chwili Nick Sucharski chciał uderzyć sprytnie przy słupku Arkadiusza Sobeckiego, ale nieznacznie chybił. Po pięciu minutach mieliśmy potężne uderzenie ze środka lodu zbite w bok przez bramkarza gości. W chwilę później ponownie przed szansą na otwarcie wyniku stanął Sucharski, nie podniósł jednak krążka nad ofiarnie interweniującym Sobeckim. To obudziło gości. Sprawę ułatwił jeszcze ukarany dwiema minutami Damian Słaboń. Z niebieskiej linii uderzał Tomasz Jakes, krążek zatrzymał się na kiju Michała Woźnicy. Zawodnik GKS zdołał go opanować, potem oddał strzał i tak zdobył pierwszego gola. Po straconej bramce Cracovia nie mogła odzyskać rytmu gry. W połowie tercji silny, ale bardzo niecelny strzał oddał Rafał Martynowski. To jednak goście konstruowali groźniejsze akcje, a w sprawdzaniu czujności Rafała Radziszewskiego prym wiódł Tomasz Kozłowski. W 11 minucie zakotłowało się pod bramką Sobeckiego. Najprzytomniej zachował się Aron Chmielewski, którego potężny strzał zatrzymał się na poprzeczce. Po chwili z niebieskiej linii bramkarza GKS próbował pokonać debiutujący w tym spotkaniu Kanadyjczyk Joel Lenius. Przed końcem tej części meczu doprowadzić do wyrównania mógł jeszcze Martynowski. Odważnie wjechał w tercję przeciwnika, przełożył kilka razy krążek ale oddał bardzo słaby strzał.

Drugą tercję to gracze ze Śląska zaczęli z większym animuszem. Pierwszym, który rozgrzał popularnego Radzika był Jakes strzałem z niebieskiej linii. Potem Pasy miały szansę na wyrównanie, ale podanie adresowane do Martynowskiego przejęli obrońcy. I kiedy wydawało się, że gospodarze przejmą inicjatywę padła druga bramka dla GKS. Krążek podawał Jakub Witecki, a z kilku metrów gumę do siatki wpakował Radosław Galant. Prowadzący już dwiema bramkami goście cofnęli się nieco, czekając na ataki mistrzów Polski we własnej tercji. W 35 minucie pada kolejna bramka, która jednak nie została uznana przez sędziego, który wcześniej zasygnalizował uniesienie kija nad poprzeczkę przez strzelającego. Gospodarze wyglądali na bardzo podłamanych. Byli wolniejsi, powoli budowali akcję, a kiedy już któryś z zawodników wychodził na dobrą pozycję, krążek przejmowali obrońcy ze Śląska. Tuż przed końcem tercji Radziszewski po raz kolejny w tym meczu przeżył oblężenie swojej bramki, ale tym razem wyszedł z tej sytuacji obronną ręką.

Trzecią tercję Cracovia rozpoczęła całkiem dynamicznie. Po minucie na ławce kar usiadł Kotlorz Michał Na kilkanaście sekund przed końcem jego kary dołączył Marcin Kozłowski Gospodarze nie potrafili jednak wykorzystać takiej sytuacji. Potem goście wyprowadzili dwa ciosy, które spowodowały, że gospodarze znaleźli się na kolanach. W obu przypadkach błędy obrony zostały bezlitośnie wykorzystane przez zawodników GKS. Za pierwszym razem celnie uderzył Galant, za drugim z bliska Radziszewskiego pokonał Marcin Kozłowski. Wtedy do roboty wzięli się podopieczni Rudolfa Rohačka. W połowie tercji próbował uderzać z niebieskiej Patrik Prokop. Tor lotu zmienił jeszcze któryś z napastników Pasów, ale krążek przeszedł obok bramki. Po kilkunastu sekundach wreszcie skutecznie zaatakowali gospodarze. Na bramkę uderzał Michał Piotrowski, a do dobitej gumy dopadł Nick Sucharski i zdobył kontaktowego gola. Cracovia złapała wiatr w żagle. 5 minut przed końcem doskonałą akcję rozpoczął Leszek Laszkiewicz. Reprezentant Polski przejechał pół lodowiska i wyłożył gumę jak na tacy Słaboniowi, który fatalnie przestrzelił. Na minutę przed końcem na ławkę Kar trafił Artur Gwiżdż. Nie zmieniło to obrazu gry i do końcowej syreny wynik nie uległ już zmianie.

Comarch Cracovia zagrała dużo słabiej niż kilka dni wcześniej w meczu z Aksam Unią. Pytanie na ile ta słabość wynikała z bardzo dobrej dyspozycji przeciwnika. Tyszanie zagrali bardzo mądrze i wyrachowanie i można z pewnością stwierdzić, że porażka w poprzedniej kolejce z Nestą Karawelą Toruń była jedynie wypadkiem przy pracy.

Comarch Cracovia - GKS Tychy 1:4 (0:1, 0:1, 1:2)

0:1 - Michał Woźnica (Tomas Jakes) 6’ 5/4

0:2 - Jakub Witecki (Radosław Galant) 23’

0:3 - Radosław Galant (Jakub Witecki, Martin Przygodzki) 45’

0:4 - Marcin Kozłowski ( Teddy Da Costa) 47’

1:4 - Nick Sucharski (Michał Piotrowski) 52’

Składy:

Cracovia: Radziszewski (2) (Raszka) - Sznotala, Besch, L. Laszkiewicz, Słaboń (2), D. Laszkiewicz - Prokop, Dulęba, Sarnik, Rutkowski, Kosidło (2) - Wilczek, Kulik, Chmielewski (2), Sucharski, Martynowski - Lenius, Biela, Piotrowski.

GKS Tychy:

Sobecki (Rączka) - Sokół, Jakes, Bagiński, Pasiut, Woźnica - Kotlorz (2), Csorich, Witecki, Galant, Banachewicz - Mejka, Ciura, M. Kozłowski (2), Da Costa (2), T. Kozłowski (2)- Wanacki, Gwiżdż (2), Przygodzki, Sośnierz, Sowa.

Kary: Cracovia - 8, GKS - 10.

Sędzia: Zbigniew Wolas, Bernacki, Chyliński.

Widzów: ok. 750.

Źródło artykułu: