Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Tak jak się spodziewaliśmy, dwóch polskich młociarzy awansowało do niedzielnego finału rzutu młotem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Wojciech Nowicki i Paweł Fajdek powalczą o medale, jednak eliminacje kosztowały ich sporo nerwów.
Broniący tytułu Nowicki miał duże problemy z kołem i w najlepszej próbie rzucił 76,32 m (minimum kwalifikacyjne wynosiło 77,00 m).
- Nie mogłem znaleźć swojego ustawienia w kole. Muszę się przyzwyczaić, że są młodsi i będzie mi coraz trudniej, choć jestem dobrze przygotowany. Ostatnie treningi wyglądały bardzo dobrze, po prostu dziś nie mogłem się odnaleźć - tłumaczył tegoroczny mistrz Europy z Rzymu.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Świątek nie chciała rozmawiać z mediami. "Bardzo emocjonalnie podchodzi do porażek"
Jednocześnie zapowiedział, że w niedzielnym finale już powinno być lepiej.
- Trafił mi się gorszy dzień, były to takie flaki z olejem. A chciałem szybko zakończyć eliminacje i rzucić wymaganą odległość. Jeśli awansuję do finału, to w nim powinno już być dużo lepiej - mówił jeszcze niepewny awansu.
Nowicki zajął ostatecznie w eliminacjach 10. miejsce, tuż za Fajdkiem. On z kolei napędził jeszcze większego strachu polskim kibicom - spalił dwie pierwsze próby i w dopiero w trzeciej rzucił 76,56 m. To dało mu awans.
- Czuję się dobrze, chciałem zacząć delikatnie i myślałem że wystarczy. Zrobiłem to za lekko, zrobiłem też błąd. Potem miało być mocniej, ale było za mocno. Wstyd mi za ten rzut, nawet trener się wściekł - śmiał się Fajdek w rozmowie z polskimi dziennikarzami.
Pięciokrotny mistrz świata przekonywał, że przygotował szczytową formę właśnie na Paryż i w finale powinien rzucać znacznie dalej.
- Trener będzie miał pretensje że znowu zawał mu funduje, ale pamiętajcie, że ja też się denerwuję. Trzeba teraz odpocząć przed finałem. Czuję się dobrze, jestem przygotowany najlepiej w sezonie, oby to się przełożyło na wynik w niedzielę - podsumował.