Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty
Wielka forma, świetne przygotowanie i odpowiednie nastawienie psychiczne. Niestety, w sporcie dwa plus dwa nie zawsze równa się cztery. Przekonaliśmy się o tym w niedzielny wieczór podczas konkursu rzutu młotem na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Wiedzieliśmy, że o złoty medal będzie bardzo trudno, ponieważ faworytem do zwycięstwa był jednak rewelacyjny Ethan Katzberg. Jednak medal dla Wojciecha Nowickiego wydawał się bardzo prawdopodobny. Skoro na mistrzostwach Europy przekonywał, że nie jest w formie, a rzucał w pobliże 81 metrów, to dlaczego na igrzyskach miałoby być gorzej?
Niestety, skończyło się na wielkim rozczarowaniu, odległości 77,42 m i dopiero siódmym miejscu.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Były reprezentant Polski zadowolony z gry siatkarek. "Pokazują, że nie pękają"
- Nie mam bladego pojęcia, co się wydarzyło. Nie miałem dziś kompletnie czucia, choć czułem się fantastycznie. Ale w każdym rzucie nie wiedziałem, co robię w kole. Zero, po prostu pustka. Nie wiem, co się stało - rozkładał tylko ręce nasz młociarz.
O występ polskiej gwiazdy postanowiliśmy zapytać jego trenerkę, Joannę Fiodorow. Czy po kilkunastu godzinach od konkursu znalazła odpowiedź na pytanie o powód nagłej niedyspozycji faworyta do medalu w Paryżu?
Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty: Pani trener, jest logiczna odpowiedź na to, co się stało w niedzielnym finale?
Joanna Fiodorow, trenerka Wojciecha Nowickiego: Nie, na to nie ma logicznej odpowiedzi. Co się stało? No się zes…ło. Tak to można nazwać.
W Wojtku nadal siedzi ten nieudany konkurs?
Wojtek na pewno to jeszcze przeżywa. Facet przyjechał na igrzyska i był dobrze przygotowany. Treningi ciężkim sprzętem wychodziły rewelacyjnie, pobudzenie siłowe też super. Mówił, że się super czuł, że fizycznie znakomicie. Przychodzi konkurs i nagle nie jest super.
W swojej karierze widziała pani wiele takich sytuacji, gdy zawodnik w wielkiej formie przyjeżdża na zawody i dotyka go taki paraliż?
No tak, mamy nawet kolegę z reprezentacji, który jechał dwa razy na imprezę i dał ciała. Więc tak, widziałam takie sytuacje.
Czyli zawiodła głowa?
Tak. Wydaje mi się, że Wojtek za bardzo chciał. Jak człowiek chce bardzo, to popełnia błędy, których nie jest w stanie wyeliminować. On wchodził do koła i nagle miał pustkę. Nie czuł sprzętu. Tak mi się wydaje, że za bardzo chciał pokazać, że jest przygotowany. Niestety, nie wyszło.
Ciężko było już w eliminacjach. Czy już wtedy pojawił się niepokój?
Nie były to dobre rzuty. Eliminacje pokazały, że coś złego się dzieje, bo popełniał tam kardynalny błąd, robił dziwne rzeczy. Ale jeżeli w finale ustawia się już tak jak trzeba, jest nastawiony dobrze, to słuchasz się zawodnika. To dorosły facet.
Po finale usłyszeliśmy, że próbowała pani podpowiadać w trakcie konkursu. Co to były za słowa?
To co zawsze, czyli żeby popracował prawą nogą, bo dość wolno kręcił w kole. Trzymał sprzęt w rękach i nie chciał się uwolnić. Podstawowe rzeczy, które nie raz przerabialiśmy, to samo mówiłam mu podczas konkursu. Ale jeżeli on tego nie czuł, to nawet najlepsze wskazówki nic mu nie dadzą.
Według Wojtka pierwszym zadaniem po finale miała być analiza. Była?
Tak, analizowaliśmy. I co? Tam nie zbyt wiele do analizy. Coś nie zagrało. Ale co? Jeżeli jesteś przygotowany, to moim zdaniem zniszczyło go coś od środka.
To zaskakujące, bo przecież to niezwykle doświadczony zawodnik, złoty medalista olimpijski.
Ale to jest presja igrzysk. Uwierzcie, nieważne czy jesteś wielokrotnym medalistą mistrzostw świata, na igrzyskach olimpijskich jest inaczej. Igrzyska mają to do siebie, że bardzo chcesz i może pojawić się paraliż. Po prostu musi się wszystko zagrać. Byłam sama zawodniczką i wiem, z czym to się je.
Szkoda tej serii 11 imprez z medalem z rzędu...
Życie. Przyzwyczajajcie się.
Do czego?
Naprawdę. Nie poddajemy się, chcemy za rok na MŚ powalczyć z rywalami, ale tam Wojtek może rzucić 80 metrów i też może nie być medalu. Fajnie jest się przyzwyczaić, że facet przywozi medal z każdej imprezy, a gdy tego nie zrobi, wszyscy wieszają na nim psy, że Nowicki się skończył.
Oj, chyba to margines.
Poczytałam trochę komentarzy i nie brakuje głosów, że źle wybrał trenerkę, że wszystko do dupy. Tak to wygląda.
Po prostu passa nie mogła trwać wiecznie.
Kiedyś to musiało się skończyć. Była zmiana pokoleniowa gdy Szymon Ziółkowski odchodził, pojawił się Paweł, potem Wojtek. Teraz jest to samo, oni chcą dalej rywalizować, ale będzie im coraz ciężej. Ethan Katzberg ma 22 lata, Mychajło Kochan 23, Bence Halasz 27, reszta też. Halo, jest sporo chętnych i nie będzie łatwo.