Daria Pikulik, czyli medal wbrew logice [OPINIA]

PAP / Na zdjęciu: Daria Pikulik
PAP / Na zdjęciu: Daria Pikulik

Sensacyjny medal olimpijski Darii Pikulik w kolarstwie torowym wymyka się logice. Zdobyła go zawodniczka, która sama musiała płacić za przygotowania do igrzysk, która jeszcze cztery miesiące temu nie miała na czym trenować. I zdobyła srebro.

Z Paryża Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Czy można samemu płacić za swoje zgrupowanie, nie mieć na czym trenować, a kombinezon startowy otrzymać dzień przed, a kilka dni później zdobyć srebrny medal igrzysk olimpijskich? Można. Najlepszym dowodem jest Daria Pikulik.

Bo to ona musiała mierzyć się z ogromnymi problemami przed wyjazdem do Paryża. A w niedzielę, ostatniego dnia trwania igrzysk, zdobyła dla Polski dziesiąty medal. Ostatni, ale być może najbardziej niespodziewany ze wszystkich.

Bo przecież, tak na zdrowy rozsądek, nie mogliśmy nawet marzyć o medalu w kolarstwie torowym w Paryżu. No bo jak? Przecież Polski Związek Kolarski istnieje tylko teoretycznie - od lat bez pieniędzy, z ogromnymi długami, na które szanowni działacze pracowali sumiennie przez lat.

ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Minorowe nastroje w polskich obozach. "Lekcja pokory, nie jest dobrze"

W styczniu tego roku nasi zawodnicy pozostali bez żadnego wsparcia finansowego. Żeby wystąpić na igrzyskach, musieli kombinować. Mateusz Rudyk wyznał, że sam musiał jeździć i prosić prywatnych ludzi o pieniądze.

Kilka dni temu, po występie w konkurencji duetów z siostrą Wiktorią, Daria Pikulik mówiła o swoich problemach przed kamerą TVP Sport: - Zrobiłyśmy wszystko, co mogłyśmy. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia w przygotowaniach, mimo tego, jak wygląda nasza sytuacja. W lutym musiałam sama zapłacić za zgrupowanie. Do kwietnia nie mieliśmy nawet rowerów i informacji dotyczących finansowania. Kombinezony dostaliśmy dzień przed startem.

Oczami wyobraźni bardzo łatwo dostrzec teraz tych samych działaczy, którzy będą wypychać pierś po ordery, chwaląc się wielkim sukcesem polskiego kolarstwa. Nie, to jest przede wszystkim wielki sukces Darii Pikulik, jej sztabu szkoleniowego i rodziny.

To ona dała niesamowity popis w ostatniej konkurencji omnium (wieloboju), czyli wyścigu punktowym. Emocje były gigantyczne, a jej jazda fantastyczna. Dublowała inne rywalki, kontrowała gdy było trzeba, kontrolowała też ich położenie. Wielka odwaga i jednocześnie zdrowy rozsądek przyniósł wspaniały efekt.

80 okrążeń po medal, który wymyka się granicom zdrowego rozsądku.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty