Istny dramat w Paryżu przeżyła Róża Kozakowska. Polka zapewniła sobie złoto i cieszyła się z nowego rekordu świata w rzucie maczugą, a swój występ okupiła bolesną kontuzją już w pierwszej próbie. Okazało się, że zawodniczce wypadł bark.
- Ból był potworny. (...) Rzuciłam jeszcze raz, choć ledwo mogłam utrzymać maczugę. Gdybym wiedziała, że pobiłam rekord świata, to już bym się na to nie targnęła. I ręka znów wyleciała z barku. Gdyby nie skóra, pewnie poleciałaby razem z maczugą - mówiła (---> WIĘCEJ TUTAJ).
Uraz z pewnością nie był tak bolesny, jak późniejsza aktualizacja wyników, o której poinformował portal Athletics News. Niestety nasza zawodniczka miała zostać zdyskwalifikowana.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
W uzasadnieniu wskazano przepis R6.16.1, czyli nieprawidłowy sprzęt. Oznacza to, że Róży Kozakowskiej odebrano krążek a także ustanowiony przez nią w piątek rekord świata - 31,30 m.
Oczywiście niewykluczone, że Polka i jej sztab będą w tej sprawie protestować. Zdaniem brazylijskich mediów polska federacja już podważyła tę decyzję i zgłosiła, że "zostało zmienione krzesło, a sprzęt był używany prawidłowo".
---> Ojczym-kat wbił jej siekierę w kolano. Właśnie wywalczyła złoto paraolimpiady