Róża Kozakowska ze złotym medalem igrzysk paralimpijskich Paryż 2024! Polska zawodniczka już w pierwszej próbie pobiła rekord świata (zobacz ten rzut - TUTAJ >>) i mimo kontuzji (zdołała oddać tylko dwie z sześciu prób) powtórzyła sukces z 2021 roku z Tokio. Na poprzedniej paraolimpiadzie również wywalczyła złoto w tej konkurencji.
Kozakowska jest obecnie jedną z najbardziej utytułowanych polskich paraolimpijek. Jeżeli kontuzja barku nie okaże się zbyt poważna, to jeszcze w Paryżu spróbuje wywalczyć drugi medal, tym razem w pchnięciu kulą. Od wielu lat osiąga sukcesy, czy to podczas igrzysk, mistrzostw świata czy Europy.
Koszmarne wspomnienia
Wielu kibiców może sądzić, że paraolimpijczycy przygotowują się do swoich zawodów w niemal idealnych warunkach. Jednak w przypadku Róży Kozakowskiej rzeczywistość była zupełnie inna. Każdy dzień stanowił dla niej walkę, którą niewielu byłoby w stanie przetrwać.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy
Najbardziej przerażające są jej wspomnienia dotyczące relacji z ojczymem. Opowieści, które przedstawiła jeszcze przed igrzyskami w Tokio (2021), w programie "Alarm" na antenie TVP 1, są wstrząsające.
- Dał nam popalić w życiu niemało. Nieraz tak mnie zmaltretował, że ledwo uszłam z życiem. Byłam zawsze poniewierana. Nigdy nawet nie słyszałam mojego imienia. Nie mogłam siedzieć na kanapie, bo słyszałam, że "taki badziew" na to nie zasługuje - opowiadała drżącym głosem reprezentantka Polski.
"Chciał, abym nie chodziła"
Jej oprawca nie doceniał jej osiągnięć sportowych. Chociaż córka odnosiła sukcesy pomimo chorób, robił wszystko, by ją unieruchomić na stałe.
- Pamiętam taki dzień, jak wróciłam z pucharem. On wtedy krzyczał "nie będziesz biegać! Wybiję ci to!" (Kozakowska próbowała w przeszłości swoich sił w dyscyplinach biegowych - przy. red.) i wtedy wbił mi siekierę w kolano. Koniecznie chciał, abym nie chodziła, ale jak widać chodzę. Widocznie tam na górze stwierdzili, że mam jeszcze wiele do zrobienia i nie może mnie taki zwykły człowiek po prostu skatować - mówiła ze łzami w oczach.
W końcu ojczym Róży Kozakowskiej trafił do więzienia. Dzięki temu mogła w miarę spokojnie przygotować się zarówno do igrzysk w Tokio, jak i Paryżu.
Życie w kontenerze
Problemy z brutalnym ojczymem nie były jedynymi, które musiała przezwyciężyć mistrzyni paraolimpijska. W programie "Alarm" pokazano, w jakich warunkach przez lata mieszkała.
Jej rodzina żyła w konstrukcji, która miała przypominać dom, lecz trudno było tak go nazwać. Kozakowska przyznała, że bała się tam przebywać. W każdym pomieszczeniu było pełno pleśni, a cała konstrukcja groziła zawaleniem.
Dlatego od kilku lat Róża Kozakowska mieszka w... kontenerze. Dzięki pomocy najbliższych udało się zorganizować coś, co choćby w przybliżeniu przypominało mieszkanie w godnych warunkach.
Nowe wyzwania, nowe sukcesy
Oprócz wyżej wymienionych trudności, Róża Kozakowska codziennie zmaga się z niepełnosprawnością. Choruje na neuroboreliozę stawowo-mózgową oraz endometriozę. Obie choroby postępują, lecz nie odbierają jej marzeń o sukcesach sportowych.
Swoją przygodę ze sportem zaczynała od biegów (jak już wspomnieliśmy). Osiągała świetne wyniki na dystansach sprinterskich, a jej wyjątkowa dynamika sprawiała, że doskonale radziła sobie również w skoku w dal. Właśnie w tej dyscyplinie w 2019 roku zajęła 4. miejsce podczas mistrzostw świata sportowców z niepełnosprawnościami w Dubaju. Tam też zdobyła kwalifikację paraolimpijską dla Polski.
Jednak sama nie mogła z niej skorzystać. Już w Dubaju, ze względów zdrowotnych, zabroniono jej startów w biegach, gdyż było to zbyt niebezpieczne dla jej zdrowia. Z czasem jej stan na tyle się pogorszył, że nie było również mowy o starcie w skoku w dal.
To jej jednak nie zniechęciło. Trenerzy znaleźli dla niej nowe konkurencje i okazało się, że ma do nich talent. Mowa o pchnięciu kulą oraz rzucie maczugą. W obu dyscyplinach zdobyła medale na igrzyskach paraolimpijskich w Tokio. Trzy lata później w Paryżu dołożyła do kolekcji kolejny medal - złoto w rzucie maczugą.