W środę ogłoszono, że zmieni się system klasyfikowania paraolimpijczyków do poszczególnych kategorii. A to oznacza, że będą oni musieli poddać się szeregowi testów.
Cockfort, poruszająca się na wózku inwalidzkim sprinterka, na antenie radia BBC wyznała, te testy, które już przeszła, były okropnym doświadczeniem. - Pomiatano mną. Musiałam udowadniać, że jestem tym, za kogo się podaję - powiedziała.
- Przechodziłam wszystkie badania. Rezonans magnetyczny, tomografię komputerową. Myślę, że najgorsze było to, gdy miałam do kręgosłupa przypięte elektrody, a do moich nóg przesyłano impulsy elektryczne, żeby sprawdzić, które nerwy działają. Ból był potworny - opowiadała zdobywczyni dwóch złotych medali Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie (na 100 i 200 metrów w kategorii T34) i trzech w Rio de Janeiro (100, 400 i 800 metrów, również kategoria T34).
- Ludzie myślą, że zostawiamy po prostu zaświadczenia od lekarza na stole, a ktoś przychodzi i mówi: jesteś w grupie T coś tam. Ale tak nie jest. Na moich testach powiedzieli mi, że mam się przejść. Wstałam i zrobiłam kilka kroków. A oni na to, że mam iść jak należy. Odparłam, że tak właśnie idę. Usłyszałam jednak, że mam stanąć wyprostowana. Powiedziałam, że nie mogę i to jest właśnie moja niepełnosprawność - relacjonowała Cockroft.
- Przechodzisz przez to wszystko dosłownie po to, żeby pokazać, że nie udajesz niepełnosprawności. To poniżające - dodała utytułowana paraolimpijka, która do tej pory startowała w grupie osób na wózkach i z porażeniem mózgowym (wspomniane T34).
Cockfort mówiła, że w przypadkach niektórych sportowców stopień niepełnosprawności się zmienia, jednak u większości jest cały czas taki sam. Udawanie niepełnosprawności uznała za chore, a system testów za trudny do oszukania. - Wydaje mi się, że trzeba sporego sprytu, żeby go oszukać - stwierdziła.
ZOBACZ WIDEO: Ogromny projekt Kusznierewicza. Cały świat będzie podziwiał Polaków