Włochy są obecnie najbardziej dotkniętym przez epidemię koronawirusa krajem. Liczba zmarłych w tym europejskim państwie jest już wyższa niż w Chinach, gdzie w grudniu 2019 zaczął się rozprzestrzeniać wirus. Ponad 40 tysięcy zakażonych i prawie 3,5 tysiąca zmarłych. Chociaż pewnie w momencie, gdy czytacie ten tekst, te liczby są jeszcze bardziej zatrważające.
- Chciałbym zaapelować do Polaków: nie bagatelizujcie problemu - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty mieszkający w Turynie dziennikarz "Corriere dello Sport", Alberto Dolfin. - Wiem, że to wielkie wyrzeczenie, aby na czas epidemii ograniczyć kontakty towarzyskie, ale to po prostu trzeba zrobić. Ten wirus jest bardzo zaraźliwy.
"Od 10 dni w ogóle nie wychodzimy z domu"
Dolfin mieszka w Turynie, w regionie, który został dość mocno poturbowany przez zarazę. Mieszka razem ze swoją żoną Jekateriną (dziennikarka sportowa jednej z rosyjskich stacji telewizyjnych) oraz 9-miesięczną córeczką Olimpią.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Jako dziennikarz sporo podróżuję, ale od końca lutego mocno ograniczyłem wyjazdy - przyznaje. - Natomiast od 10 dni w ogóle nie wychodzimy z domu. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że możemy pracować z domu. Jesteśmy też zdrowi.
Jak żyją? Zakupy robią online, a produkty są im dostarczane pod drzwi. Alberto, który uwielbia jeździć na rowerze, kupił trenażer. Dzięki temu może trenować w domu. - Zrezygnowałem z jazdy na zewnątrz - informuje. - Głównie z tego powodu, że nasz system ochrony zdrowia jest obecnie niewydolny. Gdybym, odpukać, doznał jakiejś kontuzji, to mogłoby się okazać, że nie bardzo ma mi kto pomóc.
Zresztą, takie jest zalecenie włoskiego związku kolarskiego. Również dla amatorów.
Brat Alberto jest ortopedą. Niestety, obecnie nie może pracować, bowiem szpital został zmieniony w miejsce kwarantanny dla ludzi chorych na COVID-19 (choroba wywoływana przez koronawirusa - przyp. red.).
Baseny zamknięto, ale nie dla wszystkich
Sport we Włoszech - jak w całej Europie - praktycznie zamarł. Mieszkańcy Italii zdążyli się jeszcze ucieszyć z sukcesów w sportach zimowych, trzy zawodniczki wygrały Puchary Świata: Dorothea Wierer w biathlonie (o pasjonującej walce do ostatnich zawodów przeczytasz TUTAJ >>), Federica Brignone w narciarstwie alpejskim, a Michela Moioli w snowcrossie.
- Ze wszystkimi trzema tymi wspaniałymi zawodniczkami przeprowadziłem wywiady dla "Corriere dello Sport" - mówi Dolfin. - Ale już tylko telefonicznie. Bo sytuacja epidemiologiczna z dnia na dzień była coraz gorsza. Niestety, Moioli straciła przez koronawirusa babcię.
Obecnie nie gra piłkarska Serie A, nie grają ligi: koszykówki czy siatkówki, odwołano wszystkie marcowe wyścigi kolarskie (m.in. Mediolan - San Remo czy Strade Bianche), sportowcy po prostu nie trenują. Chociaż są wyjątki.
- Zamknięto wszystkie baseny we Włoszech, ale Federica Pellegrini otrzymała specjalne pozwolenie i trenuje - opowiada Dolfin.
Przypomnijmy, że Pellegrini to doświadczona pływaczka, która ma na swoim koncie dwa medale olimpijskie, siedem złotych medali mistrzostw świata i aż 14 tytułów mistrzyni Europy.
"Nie jestem Nostradamusem"
Włoskich kibiców najbardziej boli brak rozgrywek piłkarskich. Kanały sportowe, zamiast kolejnych hitów Serie A, pokazują np. finał mistrzostw świata z 2006 roku, kiedy to Włosi pokonali po rzutach karnych Francję, a Zinedine Zidane otrzymał czerwoną kartkę za uderzenie głową Marco Materazziego (francuski piłkarz do dzisiaj wstydzi się za ten faul - więcej przeczytasz TUTAJ >>).
Gdyby rozgrywki Serie A nie zostały wznowione, to straty włoskich klubów szacuje się na 430 mln euro. - To wynika ze sprzedaży praw do włoskich i zagranicznych kanałów telewizyjnych - mówi Dolfin.
I dodaje: - Pojawiają się głosy, że rozgrywki miałyby być wznowione na początku maja i zakończone w czerwcu. Być może trzeba byłoby zmodyfikować terminarz, bo nie udałoby się rozegrać wszystkich spotkań. Słychać różne pomysły, m.in. fazę play off. Nie jestem jednak Nostradamusem i trudno mi ocenić na ile to wszystko się uda.
Nie wiadomo również, w jakiej formie piłkarze wrócą na boiska. Na razie włoscy sportowcy solidarnie - poprzez social media - namawiają Włochów, aby trenowali w swoich domach. Nie na zewnątrz.
Euro przeniesione, igrzyska też trzeba przenieść
Dolfin uważa, że śladem Euro 2020, które zostało przeniesione na przyszły rok (2021), powinni podążyć szefowie MKOl i ogłosić, że igrzyska olimpijskie, które mają się odbyć w Tokio na przełomie lipca i sierpnia 2020, również powinny zostać przeniesione.
- Nie było takiej sytuacji na świecie - tłumaczy włoski dziennikarz. - Wirus lotem błyskawicy obiegł cały świat, nie latają samoloty, kraje zamykają granice. Jak w takiej sytuacji przeprowadzić igrzyska? Zwłaszcza że w wielu dyscyplinach nie przeprowadzono jeszcze kwalifikacji.
Być może latem część państw już upora się z epidemią, ale... - Zapraszać jedne kraje na IO, a inne nie? - zastanawia się Dolfin. - Jakim prawem? Dlaczego? A co z kibicami? Uwielbiam sport, kocham igrzyska, ale nie sądzę, aby organizowanie ich w zaplanowanym terminie byłoby dobrym pomysłem.
Dolfin kończy rozmowę pozytywnie: - Wierzę, że już niebawem przyjadę do Polski, aby pracować przy jednym z wydarzeń sportowych. To będzie oznaczało, że epidemię mamy już za sobą. Będziemy jeszcze mieli wieli okazji, aby oglądać i relacjonować emocje sportowe. Musimy być jednak cierpliwi.