Upadła w czasie wspinaczki, obwiniała Boga. Medal zabierze do domu w Hiszpanii

Jej życie nagle runęło jak domek z kart. Pytała Pana Boga "Dlaczego ja?". Pomógł jej sport, odnalazła nową pasję, poświęciła się jej i w Tokio odebrała brązowy medal. Poznajcie historię polskiej paraolimpijki Renaty Kałuży.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Renata Kałuża Getty Images / Toru Hanai / Na zdjęciu: Renata Kałuża
Wszystko jej się w życiu układało. Miała dobrą pracę, kochanego męża, realizowała swoje pasje. I nagle, niczym bańka mydlana, wszystko prysło. Pojechała na kolejną w swoim życiu wspinaczkę po górach. Pod Krempachami uległa wypadkowi - strach, smutek, przerażenie.

- Najtrudniejszy był pierwszy rok. Nie mogłam pogodzić się z tym, co się stało. - Wystawiło to moją wiarę na wielką próbę - opowiadała Renata Kałuża w wywiadzie dla krakow.gosc.pl.

Zadawała pytanie Panu Bogu, dlaczego akurat ją musiało to spotkać, gdy wszystko w jej życiu zawodowym i prywatnym układało się. Później przyszła jednak refleksja, że mimo paraliżu i poruszania się na wózku inwalidzkim wciąż ma zdrowe ręce, dzięki którym może robić większość codziennych rzeczy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska mistrzyni i 110 kg ciężaru. Jest moc!

Pomógł jej twardy i zawzięty charakter. Przełamała się. Zaakceptowała nowe życie i ruszyła do przodu. Najpierw po wypadku podjęła pracę w Urzędzie Gminy w Czarnym Dunajcu, pracowała nad projektami unijnymi. Bała się, jak to będzie, jak zostanie przyjęta. Okazało się, że niepotrzebnie. - W ogóle nie odczuwałam dystansu czy jakiejś dyskryminacji - podkreśliła do krakow.gosc.pl.

Coraz więcej czasu poświęcała jednak swojej nowej pasji - wyścigom kolarskim na wózkach. Nie była w stanie skutecznie pogodzić pracy i treningów. Postawiła na sport i okazało się to strzałem w dziesiątkę. W 2013 roku, sześć lat po wypadku, zdobyła dwa srebrne medale na mistrzostwach świata w handbike'u w Kanadzie. Później została mistrzynią świata w parakolarstwie, a "Przegląd Sportowy" wybrał ją najlepszym sportowcem paraolimpijskim (2014 rok).

Teraz spełniła jedno ze swoich największych marzeń. We wtorek została brązową medalistką igrzysk olimpijskich w handbike'u. To jej największy sukces w bogatej w medale karierze. Cenny krążek zabierze do swojego domu w Hiszpanii, to jej raj na ziemi.

Kilka lat temu jej mąż, lekarz anestezjolog, znalazł pracę w Hiszpanii. Małżeństwo nauczyło się języka i wyruszyło na przygodę życia. - Żyje nam się tutaj naprawdę wspaniale. Wiadomo, że nie wszystko jest idealne, ale każdego dnia uczymy się czegoś nowego o tym kraju, tradycjach. Nietrudno tutaj o przyjaciół, ludzie są bardzo otwarci i pomocni - podkreśliła dla krakow.gosc.pl.

Czytaj także:
Miał 19 lat, kupił wymarzone auto. Wtedy rozegrał się dramat
Medal był o krok! Rafał Wilk na najgorszej pozycji dla sportowca

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×