Maja Włoszczowska: Teraz wreszcie na rowerze czuję się wolna

Materiały prasowe / https://szrubkowski.pl / Maja Włoszczowska
Materiały prasowe / https://szrubkowski.pl / Maja Włoszczowska

– Rower kochałam, kocham i zawsze będę kochała. Dziś mogę wsiąść i pojechać przed siebie dla czystej przyjemności. Teraz jeśli mam ochotę pooglądać sobie widoki, to robię to. Taka wolność jest cudowna – mówi Maja Włoszczowska

W tym artykule dowiesz się o:

W ubiegłym roku Maja Włoszczowska zakończyła zawodową karierę. To były ponad dwie dekady ogromnych sukcesów. W 2008 r. w Pekinie i osiem lat później w Rio de Janeiro sięgnęła po wicemistrzostwo olimpijskie. Tylko podczas zawodów rangi mistrzostw świata zdobyła 10 medali. Ten z najcenniejszego kruszcu w 2010 roku w kanadyjskim Mont-Sainte-Anne. Siedmiokrotnie stawała na podium mistrzostw Europy. W październiku 2021 r. – w swoim ostatnim zawodowym starcie w karierze – na włoskiej wyspie Elba była druga na mistrzostwach świata w maratonie w kolarstwie górskim.

W lutym Maja Włoszczowska zadebiutowała podczas… zimowych igrzysk. W Pekinie pracowała jako członek komisji sportowej MKOl. Prócz wielu obowiązków wynikających z nowej funkcji, w trakcie ceremonii dekoracji skoczków za konkurs na średniej skoczni, wręczyła na podium brązowy medal Dawidowi Kubackiemu.

Nowy rozdział w swoim sportowym życiu jeleniogórzanka rozpoczęła na nowym rowerze. Legenda polskiego kolarstwa została niedawno ambasadorką marki RONDO.

Maciej Sierpień: Jak odnajdujesz się na "emeryturze"?
 
Maja Włoszczowska: Zaskoczyło mnie przede wszystkim to, że mam tak mało wolnego czasu. Spodziewałam się, że jak zakończę zawodową karierę, to w końcu będę mogła się ponudzić. A tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Przez ponad 24 lata startów uzbierało się sporo spraw, które odwlekałam i teraz staram się wszystko nadrobić i uporządkować. Ale cieszę się, że tak jest. Słyszałem od koleżanek i kolegów, byłych sportowców, że lepiej mieć od razu dużo na głowie. W przeciwnym razie łatwo popaść w poczucie bezcelowości czy nawet depresję.

Nie brakuje ci adrenaliny związanej ze ściganiem się i przygotowaniami do zawodów?
 
Jeszcze nie, bo trochę jej sobie dostarczam. Przy okazji zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie byłam członkiem komisji sportowej MKOl. Miałam okazję zobaczyć, jak wygląda organizacja igrzysk od kuchni. Starałam się też pomagać sportowcom przygotowującym się do swoich startów. Działo się w Pekinie naprawdę dużo. Ale rzeczywiście muszę przyznać, że gdy oglądam ważne wydarzenie sportowe w telewizji, to łapię się na refleksji, że fajnie byłoby móc się tam znowu znaleźć. Z drugiej strony doskonale wiem, ile pracy w pewnym wieku kosztuje utrzymywanie się na topie.

Część sportowców po zakończeniu kariery robi sobie całkowity detoks od swojej dyscypliny. Ale u ciebie jest chyba inaczej?
 
Nie skończyłam kariery kolarskiej dlatego, że rower przestał mi sprawiać przyjemność, tylko dlatego, że same wyścigi, głównie ze względów zdrowotnych, stawały się coraz bardziej uciążliwe. Po tylu latach treningów i startów mój organizm jest już naprawdę mocno wyeksploatowany. Rower kochałam, kocham i zawsze będę kochała. Dziś mogę wsiąść i pojechać przed siebie dla czystej przyjemności. Dotychczas wszystko w moim życiu było podporządkowane budowaniu formy, każdy trening miał swój cel. Teraz jeśli mam ochotę pooglądać sobie widoki, to robię to. A jak czuję potrzebę "dołożenia" sobie, to jadę szybciej. Taka wolność jest cudowna.

Materiał partnera, autor zdjęcia:https://szrubkowski.pl
Materiał partnera, autor zdjęcia:https://szrubkowski.pl

Jak często dziś wsiadasz na rower?


I tu wracamy do początku naszej rozmowy, czyli do tego, ile mam wolnego czasu. A jak już ustaliśmy nie mam go zbyt wiele (śmiech). Staram się jednak kilka razy w tygodniu znaleźć choć chwilę na rower. Zdarzyło się, że wybrałam się na długą, czterogodzinna przejażdżkę i zrobiłam ponad 100 km. Najlepiej czuję się jednak podczas dwugodzinnych przejażdżek, które pozwalają mi się zmęczyć, ale nie na tyle, abym musiała potem pół dnia leżeć i odpoczywać (śmiech).

Co jest takiego wyjątkowego w kolarstwie?
 
Jeśli ktoś spróbuje jazdy w jakimkolwiek wydaniu, czy to rekreacyjnym czy też bardziej sportowym, to z rowerem zostanie już na zawsze.

Rower to stałe obcowanie z naturą. Pozwala przewietrzyć głowę i odstresować się. Dla mnie to pewnego rodzaju medytacja, detoks dla głowy. Uciekając na kilka godzin od zgiełku informacyjnego jesteśmy znacznie zdrowsi psychicznie.
Jazda na rowerze jest też idealnym sposobem na zwiedzanie miasta czy poznawanie okolicy. Zawsze jak jestem w nowym mieście, pierwsze co robię, to wypożyczam rower miejski. Na rowerze zobaczymy więcej, dotrzemy w bardziej odległe miejsca. Kolarstwo daje nam absolutnie wszystko, czego potrzebujemy.

To także zdecydowanie najbezpieczniejsza dla naszego organizmu forma aktywności fizycznej. Nie obciąża tak stawów jak np. bieganie. Dla osoby z nadwagą zrzucenie zbędnych kilogramów będzie prostsze, gdy swoją aktywność fizyczną rozpocznie od jazdy na rowerze. Jeśli zacznie biegać, to ryzyko nabawienia się kontuzji kolan czy bioder będzie znacznie większe. Znam mnóstwo osób, które właśnie dzięki jeździe na rowerze poradziły sobie z nadwagą.

I na koniec dochodzą jeszcze dwa bardzo istotne aspekty, a dokładniej hormony: endorfiny i adrenalina. Każdy wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie się tych pierwszych, czyli hormonów szczęścia. Jeśli zaś lubimy adrenalinę, to w kolarstwie na pewno ją znajdziemy, pozwalając sobie na rozwijanie większych prędkości i pokonywanie trudnych tras.

Dla wielu osób jazda na rowerze, to nie zwykła aktywność fizyczna, lecz styl życia. Coraz częściej widzimy kolarzy amatorów, którzy na drodze wyglądają jak zawodowcy.
 
Wokół kolarstwa wytworzyła się pewna moda. Choć czasem uśmiecham się, że dla niektórych nie tyle ważna jest jazda, co nowy strój i kask. Jeśli jednak jest to powód, który sprawia, że ktoś wsiada na rower, to trzeba się cieszyć. Zresztą ja też zaczynam zwracać większą uwagą na swój wygląd na rowerze (śmiech). A wracając do stylu życia, to istnieją np. tzw. coffe ride’y, czyli wyprawy, podczas których odwiedza się kawiarnie. Z kolei mój kolega, kolarz szosowy Paweł Bernas podczas każdego treningu zatrzymuje się, by zjeść drożdżówkę i tworzy swoją "drożdżówkową" mapę Polski. Kolarstwo jest idealnym sposobem na prowadzenie życia towarzyskiego. Znam biznesmenów, którzy sprawy z kontrahentami omawiają podczas przejażdżki. Rower daje nam naprawdę nieograniczone możliwości.

Materiał partnera, autor zdjęcia:https://szrubkowski.pl
Materiał partnera, autor zdjęcia:https://szrubkowski.pl

Po zakończeniu zawodowej kariery przesiadłaś się na rowery marki RONDO. Co zdecydowało o wyborze akurat tego sprzętu?
 
Od zawsze bacznie przyglądałam się rowerom RONDO. Za każdym razem coraz bardziej zakochując się w tym sprzęcie. Warto zwrócić uwagę na fakt, o którym pewnie niewiele osób wie, że RONDO jest polską firmą. A ja zawsze staram się wspierać rodzime przedsięwzięcia. Rowery RONDO to najwyższa jakość, która wzbudza szacunek na całym świecie. To pionierzy rozwiązania twin-tip, czyli zmiennej geometrii. Marka RONDO zdobyła nagrody na największych i najważniejszych targach rowerowych Eurobike. Wszystkie egzemplarze są dopieszczone w każdym calu, prezentują się przepięknie. A jak już wspomniałam, lubię wreszcie dobrze wyglądać na rowerze, więc to kolejny argument (śmiech).

W kolekcji marki znajdują się modele dla każdego, nie ma znaczenia, jak i gdzie zamierzamy jeździć. Dla mnie jest ogromnym zaszczytem, że zostałam ambasadorką RONDO i mogę zacząć eksplorować nową dla mnie odmianę kolarstwa. Twórcy firmy pochodzą z Trójmiasta, gdzie mocno popularne są rowery gravelowe i według mnie udało im się stworzyć gravel idealny.

Gravel to połączenie twojego świata MTB z dłuższymi wyprawami?
 
Gravel daje wielkie poczucie wolności. Teraz jestem we Włoszech, jeździłam przed chwilą po okolicy i nagle patrzę, że pojawia się fajna szutrowa droga. No to skręcam w nią i jadę dalej. Gdybym była na rowerze szosowym, to byłabym ograniczona tylko do jazdy po asfalcie. Na gravelu możemy pojechać praktycznie wszędzie. Oczywiście lepiej unikać ekstremalnych górskich szlaków, ale już nieutwardzony teren w lesie nie będzie stanowił dla nas żadnego problemu. Rower gravelowy pozwala na szybką jazdę po szutrze. Na "góralu" nigdy nie uda nam się osiągnąć podobnej prędkości. Z kolei to, co najbardziej przeszkadza mi w rowerze szosowym, to fakt, że muszę uczestniczyć w zwykłym ruchu drogowym. Większość wypadków z udziałem kolarzy odbywa się właśnie z powodu nieuwagi kierowców samochodów. Uciekając w bok na gravelu mamy spokój, jesteśmy bezpieczni, a wrażenia, adrenalina i prędkość jazdy są podobne.

To jeszcze na koniec powiedz, czy jest szansa, że kolarze amatorzy będą mogli w najbliższym czasie sprawdzić swoje siły w rywalizacji z Mają Włoszczowską?
 
Jeden wyścig mam w kalendarzu na 100 proc., a inne będą pewnie zależały od moich możliwości czasowych. Na pewno pojawię się na wyścigu gravelowym w Świeradowie-Zdroju. W tym roku Międzynarodowa Unia Kolarska wprowadziła serię zawodów Gravel Gran Fondo, którą możemy nazwać takim gravelowym Pucharem Świata. Jedną z rund udało nam się przyciągnąć w moje rodzinne strony, czyli w okolice Jeleniej Góry. A zatem wszyscy, którzy 18 czerwca stawią się na starcie nie tylko będą mogli pojeździć w przepięknych górach, ale też ścigać się ze mną. Zapraszam!

Komentarze (0)