O tym, czy niepełnosprawność jest przeszkodą w codziennym funkcjonowaniu, często decydują nie sami niepełnosprawni, ale ich bliscy i społeczeństwo. Tymczasem osoby niepełnosprawne nie chcą współczucia czy taryfy ulgowej, tylko równego traktowania.
29-letni Bartłomiej Mróz jest utytułowanym sportowcem, mężem i ojcem. Prowadzi życie jak wiele innych osób w jego wieku. Z jedną różnicą – mężczyzna urodził się bez prawego przedramienia. Wydawałoby się, że taka dysfunkcja może skutecznie ograniczać codzienne funkcjonowanie, jednak historia Bartłomieja pokazuje, że jest dokładnie odwrotnie. Nie tylko nie wyłączył się z codziennego życia, ale wręcz jest w nim aktywny zdecydowanie bardziej niż ludzie pełnosprawni. Mróz już we wczesnych latach szkolnych zainteresował się badmintonem. Od 2012 r. jest reprezentantem Polski w parabadmintonie i prekursorem tej dyscypliny w Polsce. Niepełnosprawność nigdy nie była przeszkodą na drodze do realizacji sportowej pasji i zdobywania licznych zasług oraz kolejnych tytułów.
Bartłomiejowi Mrozowi w akceptacji siebie pomogli najbliżsi. Sportowiec nigdy nie odczuł, że jest inny niż reszta rówieśników, a jego możliwości – ograniczone. Wręcz przeciwnie. Rodzina, przyjaciele i trenerzy zawsze dopingowali go, by próbował i przekraczał kolejne granice.
– Dla osób niepełnosprawnych kluczowe jest otoczenie i ludzie, którzy je tworzą. W moim życiu zawsze pojawiały się osoby, które nigdy nie pozwalały mi myśleć, że jestem gorszy albo że czegoś nie mogę. Jako dzieciak mogłem się swobodnie bawić, korzystać ze wszystkiego i uczyć nowych czynności. Moi bliscy jako pierwsi pozwoli mi czuć się jak osoba pełnosprawna – wspomina Bartłomiej Mróz.
Niestety, nie każdy niepełnosprawny ma szczęście otaczać się ludźmi świadomymi, rozumiejącymi potrzebę normalności. Mimo licznych kampanii duża część społeczeństwa wciąż uważa, że niepełnosprawność jest powodem do lęku, alienacji czy wyjątkowego traktowania. A wystarczy tylko uświadomić sobie, że największym marzeniem osób niepełnosprawnych jest żyć tak, jakby nie mieli żadnych dysfunkcji.
Fundacja Na Rzecz Umacniania Więzi Rodzinnych i Społecznych NEURON+ rusza z wyjątkową akcją informacyjno-społeczną "Stop Barierom", która ma za zadanie wesprzeć rodziny osób niepełnosprawnych i uświadomić społeczeństwu, że inny nie znaczy gorszy. Bartłomiej jest jednym z głosów tej kampanii i zarazem prawdziwym przykładem na to, że niepełnosprawność nie musi być żadnym ograniczeniem.
Problem zaczyna się od słów
Nie bez przyczyny mówi się, że to słowa kształtują rzeczywistość i nasze wyobrażenie o niej. Słowo "niepełnosprawność" siłą rzeczy kojarzy się z byciem niepełnym, niekompletnym, niewystającym. Nic dziwnego zatem, że budzi w odbiorcach różne emocje – od lęku przez chęć zdystansowania się aż do wewnętrznej potrzeby niesienia pomocy i wyręczania osób niepełnosprawnych na każdym kroku. I choć często możemy nie zdawać sobie z tego sprawy, obie reakcje – dystans oraz nadopiekuńczość i nadgorliwość – mogą być dla niepełnosprawnych krzywdzące.
Osoby, które urodziły się już z niepełnosprawnością, zazwyczaj traktują ten fakt jak coś normalnego, bo przecież nie znają innego życia, bez dysfunkcji. Od najmłodszych lat uczą się funkcjonować jak inni ludzie, dzięki czemu godzenie codziennych wyzwań i aktywności z ograniczeniami jest dla nich czymś naturalnym.
– Jestem osobą niepełnosprawną od urodzenia i od kiedy sięga moja pamięć, uczyłem się adaptować do sytuacji, która mnie spotkała. Nie wiem, jak się żyje z obiema rękami i nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Nigdy nie czułem, że mam w życiu jakieś ulgi czy ułatwienia z tego tytułu. Otoczenie traktowało mnie na równi z pełnosprawnymi, miałem te same zadania, co moi rówieśnicy, dzięki czemu nie czułem się w żadnym stopniu gorszy – przyznaje Bartłomiej Mróz, sportowiec i paraolimpijczyk.
Tacy jak my
I choć może to zabrzmieć absurdalnie, często to właśnie otoczenie utwierdza ludzi niepełnosprawnych w ich ograniczeniach. Tym, co nami kieruje, może być strach przed nową, niespotykaną sytuacją, w której nie potrafimy się odnaleźć, przez co mimowolnie unikamy kontaktu z osobami niepełnosprawnymi. Ignorancja jest przykra i bolesna, ale dla osób z ograniczeniami dużo gorsza jest chęć pomocy za wszelką cenę, choć często jest to zupełnie zbędne. Kierowani dobrymi intencjami, nieświadomie stygmatyzujemy osoby niepełnosprawne i przypominamy w ten sposób im samym i otoczeniu, że tacy ludzie wymagają szczególnego traktowania.
W rzeczywistości te błędy wynikają nie ze złej woli, ale z faktu, że zwyczajnie nie wiemy, jak zachowywać się w kontakcie z niepełnosprawnymi. Mimo licznych kampanii społecznych i akcji edukacyjnych osoby niepełnoprawne wciąż budzą w nas lęk i obawy, dlatego często nie zastanawiamy się nad naszymi słowami i gestami. Grunt to zrozumienie, że inni nie znaczy gorsi i słabsi.
Jak zatem traktować osoby niepełnosprawne? Na pewno nie ignorować ich istnienia, nie pomijać ich w rozmowach, nie zwracać się do ich bliskich czy opiekunów, zamiast mówić bezpośrednio do nich. Jakiekolwiek dysfunkcje nie są żadną przeszkodą, która mogłaby uniemożliwić osobom niepełnosprawnym stanowienie o sobie i o swoim życiu. Nierzadko ich zaradność samodzielność i sprawność w radzeniu sobie z codziennymi wyzwaniami zdumiewa i zawstydza nawet osoby pełnosprawne. A skoro tak, to czas zwrócić uwagę na kolejny, bardzo częsty błąd – pomaganie niepełnosprawnym, nierzadko wbrew ich woli. Oczywiście, jeżeli takie osoby nas o to poproszą, pomoc jest jak najbardziej wskazana, jednak osoby z otoczenia często wychodzą przed szereg i z przesadną nadgorliwością chcą usunąć na ich drodze wszelkie trudności oraz przeszkody. To duży błąd, bo po pierwsze takim zachowaniem podkreślamy inność osób niepełnosprawnych, a po drugie pokazujemy, że wątpimy w ich samodzielność.
Osoby, które żyją z niepełnosprawnością od wielu lat, mają dobrze opanowany "system" codziennego funkcjonowania i często ich ruchy są tak automatyczne, że nie zastanawiają się nawet nad tym, że robią coś inaczej albo muszą się bardziej postarać. Usilnie nalegając na to, że przeprowadzimy kogoś przez jezdnię lub wyręczymy go w danej czynności, przypominamy niepełnosprawnym o dysfunkcjach, z którymi przecież na co dzień świetnie sobie radzą.
Żyć, próbować, doświadczać
Rodzice Bartłomieja nigdy nie widzieli przeszkód w tym, żeby syn spełniał marzenia – nawet te, które na pozór wydają się być poza zasięgiem osób niepełnosprawnych. Kiedy młody chłopak pokochał badmintona, bliscy dopingowali go w rozwijaniu tej pasji.
– w Kędzierzynie-Koźlu, z którego pochodzę, otoczenie nigdy nie dało mi odczuć, że jestem osobą niepełnosprawną. Rodzina i nauczyciele cały czas motywowali mnie do tego, żebym próbował. Mówili: "Spróbuj, nie wyjdzie, to nie wyjdzie – każdemu może coś nie wyjść". Ale zawsze dawali mi szansę i większość czynności wykonywałem sam, z sukcesem. Nie zawsze w ten sam sposób, jak osoby pełnosprawne, ale zawsze znajdowałem swoją metodę i udawało mi się. Dzięki temu otoczenie widziało, że jestem osobą charakterną, która chce się starać dla samego sprawdzenia siebie. To mnie motywowało, żeby ciągle przekraczać granice i stawiać sobie coraz wyższe poprzeczki – przyznaje Bartłomiej Mróz.
Zamiast odsuwać się z lękiem od niepełnosprawnych lub zakładać z góry, że wymagają opieki i wsparcia, dajmy im przestrzeń na to, by funkcjonowali samodzielnie, a także traktujmy ich jak równych sobie, bo przecież tacy właśnie są. Ba, wielu niepełnosprawnych pod względem aktywności zostawia daleko w tyle osoby pełnosprawne. Dobrym przykładem są sportowcy i paraolimpijczycy tacy jak Bartłomiej, a także ludzie, którzy pomimo pozornych trudności i ograniczeń realizują się zawodowo, podróżują, korzystają z ofert kulturalnych i rozrywkowych, uczą się, rozwijają pasje i zainteresowania. Normalnie żyją.
Dowiedz się więcej na: