Publiczność zgromadzona na trybunach była rozczarowana widowiskiem, jakie zafundowali jej obaj pięściarze. Zarówno czempion, jak i pretendent boksowali niezwykle asekuracyjnie.
Emocjonujących momentów w tym starciu było niewiele. Pierwszy miał miejsce w drugiej rundzie, gdy David Haye wyprowadził niezłą kombinację ciosów, zakończoną mocnym lewym prostym. Mimo to nie udało mu się osłabić rywala. Z podobnym skutkiem zawodnik z Wysp zaatakował w piątej odsłonie. Znów czysto trafił Nikołaja Wałujewa, lecz ten wydawał się niewzruszony.
O ile jednak Brytyjczyk starał się punktować, to "Bestia ze Wschodu" nie uderzała wcale. Rosjanin momentami przejawiał wprawdzie chęć do walki, ale zupełnie nic z niej nie wynikało. Pretendent dobrze balansował ciałem i nie miał żadnych problemów z unikaniem ciosów wolnego przeciwnika.
Najciekawsza w tym pojedynku była ostatnia runda. Wówczas Haye wreszcie ruszył do szaleńczego ataku i niewiele brakowało, a Wałujew znalazłby się na deskach. Po kilku krótkich uderzeniach 36-letni kolos poważnie się zachwiał, lecz na swoje szczęście oparł się o liny i nie stracił równowagi.
Uniknięcie nokdaunu przez "Bestię ze Wschodu" nie odmieniło jednak losów konfrontacji. Sędziowie niejednogłośnie orzekli zwycięstwo "Hayemakera" (114:114, 116:112, 116:112) i to on został nowym mistrzem świata federacji WBA w wadze ciężkiej.
Wałujew doznał w sobotę 2. porażki w zawodowej karierze, natomiast Brytyjczyk zaliczył 23. triumf. W pierwszej obronie pasa czeka go starcie z Amerykaninem Johnem Ruizem.