Do niecodziennej sytuacji doszło podczas przejmowania władzy w Ministerstwie Sportu i Turystyki, gdzie to ustępująca minister, za pośrednictwem sekretarza, postanowiła wręczyć kwiaty nowemu ministrowi. Ten sprytnie uchronił się przed wpadką.
Poseł Koalicji Obywatelskiej i nowy minister sportu Sławomir Nitras był mocno zaskoczony powitaniem w swoim nowym miejscu pracy, bo jeszcze na korytarzu otrzymał od ustępujących władz... bukiet kwiatów.
Polityk zachował jednak czujność i bukiet natychmiast wręczył stojącej obok ustępującej minister Danucie Dmowskiej-Andrzejuk.
- Spotkanie przebiegło w miłej atmosferze. Przedstawiłam mojemu następcy bieżące sprawy, nad którymi pracowałam. Ostatecznie kwiaty zostały wstawione do wazonu i wciąż ozdabiają gabinet pana ministra Nitrasa. Chciałam, żeby wszystko przebiegło z klasą, bo jestem przekonana, że wszystkim zależy na dobru sportu - tłumaczy Danuta Dmowska-Andrzejuk.
Okazuje się, że podczas krótkiej rozmowy pomiędzy ustępującym a nowym ministrem pojawił się temat organizacji w Polsce igrzysk olimpijskich w 2036 roku. Nowy minister będzie miał dwa lata, by przygotować wniosek. Do tej pory dość niechętnie wypowiadał się na temat kontynuowania starań o imprezę czterolecia.
- Zachęcałam pana ministra, by podjął się tego ambitnego wyzwania. Nie dostałam jednak odpowiedzi, czy starania będą kontynuowane. Moim zdaniem warto w tej sprawie działać razem, bo przecież nie wiadomo, kto wtedy będzie rządził, a skorzystać mogą wszyscy - argumentuje.
W czasie dwutygodniowej kadencji o Danucie Dmowskiej-Andrzejuk było zaskakująco głośno. Minister zdążyła wydać rozporządzenie, w którym podniosła stypendia dla polskich sportowców. Dzięki temu mistrzowie olimpijscy otrzymają miesięcznie o 3210 złotych więcej niż do tej pory. Minister zasłynęła także niefortunną wypowiedzią na pytanie o blisko 18 tysięcy złotych, które dostanie za dwa tygodnie pracy.
- Nie żałuję, że przyjęłam propozycję od premiera Mateusza Morawieckiego. Praca w rządzie to zawsze wielki zaszczyt i duma. Na pewno nie jest tak, że przyszłam do ministerstwa dla odprawy. Proszę mi wierzyć, ale ostatnie dwa tygodnie były bardzo intensywne i kilka rzeczy udało się zmienić. Wypowiedź faktycznie była niefortunna, ale zapewniam, że nie miałam na celu nikogo urazić. Chciałam jedynie wytłumaczyć, że te pieniądze to nie jest żadne dodatkowe świadczenie. Ja podejmując się tej misji, musiałam zrezygnować z innych obowiązków i poświęciłam się w pełni pracy w ministerstwie - podsumowuje była już minister.
Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
Czytaj więcej:
Padły strzały w kierunku gwiazdora KSW
Wielkie rozczarowanie. Symbol zapaści Lewego