Tempo pojedynku (wydarzenia wieczoru podczas gali w Kilonii) było wprawdzie szybkie, ale dość jednostajne. Obaj zawodnicy preferowali ciosy proste i głównie nimi starali się punktować. Zdecydowanie dokładniejszy był pretendent, który lepiej balansował ciałem, co ułatwiało mu wyprowadzanie kontr.
Giacobbe Fragomeni próbował odpowiadać na celne uderzenia rywala, ale atakował chaotycznie, w efekcie często przecinał powietrze. W ósmej rundzie Zsolt Erdei mógł nawet posłać włoskiego pięściarza na deski, lecz zabrakło mu zimnej krwi i w decydującym momencie przerwał natarcie.
Doświadczony zawodnik z Półwyspu Apenińskiego zdawał sobie sprawę, że na punkty nie jest w stanie wygrać tej konfrontacji, dlatego w ostatniej odsłonie przypuścił prawdziwy szturm. Nadal jednak boksował bez należytej precyzji i nie potrafił czysto trafić Węgra.
Ostatecznie walka zakończyła się niejednogłośnym zwycięstwem Erdeia. Jeden sędzia orzekł remis 114:114, natomiast dwaj pozostali punktowali 115:113.
Sobotni pojedynek pokazał, że Krzysztofa Włodarczyka czeka bardzo trudne zadanie. Szkoleniowiec Polaka Fiodor Łapin nie ukrywał, że wygodniejszym przeciwnikiem dla jego podopiecznego byłby Fragomeni. Okazuje się, że doskonale wiedział co mówi. Nowy czempion jest szybki, dynamiczny i bardzo sprawnie atakuje ciosami prostymi. Warto pamiętać, że już w starciu z Włochem "Diablo" miał spore kłopoty, tymczasem Erdei wydaje się być pięściarzem lepszym.
Węgier stoczył do tej pory 31 walk w zawodowej karierze i wszystkie wygrał (17 przed czasem).